Polska - Szczyrk
Zawsze był numerem jeden w Polsce jeśli chodzi o długość i różnorodność tras ale z pewnością ta ulubiona przez narciarzy beskidzka stacja narciarska tej zimy odbierze Zakopanemu tytuł narciarskiej stolicy Polski. Do Zakopanego bowiem od zawsze jeździło się, by z nartami się pokazać, a do Szczyrku – by na nich jeździć.
A jest gdzie, bo Szczyrk Mountain Resort (SMR to nowa nazwa ośrodka) ma wspólny karnet typu GoPass (możliwość zakupu online, liczne zniżki i punkty w programie lojalnościowym) na w sumie 40 km nartostrad (należących do COS i TMR) co ustawi ją na drugiej pozycji pod względem wielkości ośrodków w Polsce, Słowacji i Czechach. Ale będzie o tym stanowić nie tylko długość tras, ale i nowoczesna infrastruktura.
Przestarzałe wyciągi zastąpiły gondola i sześcio- i dziesięcioosobowe kanapy zwiększając przepustowość z ok 9 tys. do blisko 19 tys. narciarzy na godzinę. 83 proc. stoków należących do TMR będzie sztucznie naśnieżanych, poszerzone nartostrady i nowa, dzięki której słabiej jeżdżący narciarze nie będą musieli męczyć się zjazdem z Salmopola do Soliska legendarną, ale trudną Golgotą.
W Szczyrku ambitnie narciarze mają do dyspozycji dwie czarne trasy – blisko 3 km nartostradę FIS ze Skrzycznego (zarządzaną przez COS) i Bienkulę z Małego Skrzycznego (SMR). Oprócz Bienkuli inna kultowa trasa to czerwona Golgota, schodząca z Salmopola do Soliska. Kiedyś, gdy ratraki były w Polsce rarytasem, wymuldzona nartostrada była dla mniej doświadczonych narciarzy prawdziwą ścianą płaczu, dziś to po prostu dość szybka i dość trudna trasa. Ci mniej doświadczeni jeżdżą za to bez jakichkolwiek obaw na polanach Przełeczy Salmopolskiej. Tu nartostrady są przyjazne nawet stawiającym pierwsze kroki na nartach. Na Skrzycznem podobny charakter ma 5-km długości niebieska nartostrada Ondraszek.