Skip to main content

PARK SNOW Donovaly: sprawdzamy dla was FRESH TRACK

Autor: |
Donovaly Nova Hola (fot. P. Burda)
Donovaly Nova Hola (fot. P. Burda)

Na pograniczu Niskich Tatr i Wielkiej Fatry, niespełna 3 godziny jazdy od konurbacji Śląsko Zagłębiowskiej znajduje się, nieco w Polsce zapomniany, ośrodek narciarski PARKSNOW Donovaly.

Trasy narciarskie rozbiegają tu się po dwóch stronach międzynarodowej drogi łączącej północ z południem Europy. Nova hola z nowoczesnym tele miksem zaprasza bardziej doświadczonych narciarzy, Záhradište z jednym krzesełkiem i wieloma talerzykami dedykowany jest rodzinom z dziećmi i początkującym narciarzom. Tak można w dwóch zdaniach opisać Donovaly. Czy jest to opis wystarczający? Zdecydowanie nie. Oferta ośrodka zasługuje na wiele, wiele więcej słów.

Więcej informacji o PARK SNOW Donovaly

Kiedy byłem tu poprzedni raz, właśnie otwierano tele mix, jedną z pierwszych kolei unoszących 8-osobowe gondole i krzesełka na jednej linie. Był rok 2005 i wielkie wow. Narciarsko niewiele się od tego czasu zmieniło, położenie na pograniczu dwóch parków narodowych uniemożliwia budowę nowych tras i wyciągów, co nie oznacza braku inwestycji. Bardzo szeroka oferta „po nartach” i „zamiast nart” w połączeniu z dużą bazą noclegową zainteresują wielu spośród was.

Ciąg dalszy pod galerią
Donovaly Nova Hola (fot. P. Burda) Donovaly Nova Hola (fot. P. Burda)

Czym Donovaly mogą przyciągnąć narciarza w trzeciej dekadzie XXI wieku?

By Was przekonać, że warto odwiedzić PARK SNOW opowiem Wam historię narciarskiego weekendu, przy okazji zdradzając co tak naprawdę zawiodło mnie na Słowację.

Ruszamy w dwóch grupach, grupa warszawska bladym świtem ze stolicy, po drodze zabiera krakusów, my grupa beskidzko śląska dołączamy do nich w Dolnym Kubín`ie. Razem podążamy mini busem do Donovaly.

Na miejscu szybki check-in, zmiana ciuchów i zaczynamy poznawać „nienarciarską” ofertę ośrodka. Na śnieżnym stadionie czekają na nas psie zaprzęgi. Witamy się z przewodnikiem, smyramy pieski i w drogę. Pojedynczo i dwójkami pokonujemy kilkusetmetrową pętlę, zabawy jest sporo. Atrakcja dla dużych i małych dzieci.

Kolejnym punktem programu jest jazda na SNOOC SKI. Z lekka tremą przyglądamy się narcie z zamontowanym siedziskiem i drążkiem między nogami. Jak tym sterować? Okazuje się prostsze niż nasze wyobrażenia. Krótkie szkolenie i po chwili dumnie jedziemy krzesełkiem „G” w  Záhradište. Podejmujemy wyzwanie: damy radę.

Śmiech towarzyszy pierwszym, poważnym skrętom, kilka upadków musi uświadomić każdemu z nas, że święte były słowa instruktora: im szybciej będziesz jechał, tym łatwiej będziesz skręcał (z tą prędkością – to, tak bez przesady). Technika jazdy jest dość prosta, podczas jazdy na wprost drążek trzymamy obydwoma rękami, by skręcić w lewo, należy puścić lewą rękę i wyprostowaną odprowadzić powoli do tyłu, by w prawo: puszczamy i odprowadzamy prawą.

Jest to proste, zabawa bardzo fajna w sam raz na wieczór, lub mglisty dzień.

Zabawa, zabawą, nadeszła chwila, by zdradzić wam prawdziwy powód naszej wizyty w Donovaly!

Przyjechaliśmy by przetestować FRESH TRACK. Ręka do góry: kto marzy o jeździe po pustym, idealnie przygotowanym, stoku o świcie? Ja tak.

Warto wstać o 6, wypić kawę, zagryźć ciastkiem. O 6:30 włożyć buty i o 7:00 zameldować się pod dolną stacją wyciągu. Powtarzam: warto.

Pierwszy wjazd gondolką zaczynamy wraz z nadchodzącym świtem. Światło jest niesamowite, trudno przez chwilę zorientować się, czy to wieczór i nadchodzący koniec dnia , czy dopiero jego początek. Sesja fotograficzna, narzekanie na szybki w goglach (na pierwsze zjazdy przydałyby się „nocne”) i ruszamy. Każdy może wybrać swój pas dziewiczego sztruksu i zakładać własny ślad. Tak będzie przez najbliższe dwie godziny.

FRESHTRACK to oferta ośrodka narciarskiego Donovaly na każdy sobotni poranek w sezonie. W ramach pakietu:

  • Jazda na nartach od 7:00 do 9:00 po dziewiczym stoku (stok dostępny tylko dla posiadaczy karnetu FRESHTRACK)
  • Śniadanie o 9:00 w okrąglaku przy dolnej stacji telemixa. Śniadanie to mało powiedziane, zimne przekąski, ciepłe dania, sery, owoce i szampan do woli

Zjeżdżamy kilka razy, dzień robi się coraz piękniejszy, wschodzące słońce zmienia świat. Jest pięknie, każdy przeżywa poranek na własny sposób, łączy je radość na twarzach. Jest tylko jedno „ale”, gubię się. Na prostym stoku, kręcąc długie cięte skręty, wprowadziłem się w taki błogostan, że miast w prawo odbiłem w lewo w kierunku nieczynnego o tej porze orczyka. Gapiostwo ma swoją cenę, zamieniam się na kilkanaście minut w skitourowca, czy turystę – do wyboru i śmiejąc się dreptam  ku odległej grani. Myślami już żegnam się z obiecanym śniadaniem, gdy nagle okazuje się… grań, na której w oddali widziałem narciarzy, wcale nie musi być moim celem. Mogę zjechać trawersem i dołączyć do trasy. Uratowany i uradowany – będzie śniadanie i szampan – dołączam do reszty grupy w okrąglaku i zaczynamy ucztowanie.

Po uczcie lekko ociężali wracamy na stok, robi się ludniej, nie jest to spodziewany weekendowy tłok, jednak w porównaniu z pustym stokiem sprzed godziny musimy nauczyć się zasad poruszania wśród innych narciarzy.

Czerwona trasa „2a” wzdłuż orczyka „B”.

Rusza w końcu „mój orczyk”, ten, do którego dojechałem zagubiony w błogostanie. Przy pierwszym wyjeździe zauważamy kolejną dziewiczą trasę. Czerwona wzdłuż orczyka staję się moją ulubiona, będziemy się nawzajem katować do końca dnia.

Gastronomia na stoku:

W części obsługiwanej przez tele miks i orczyk warto odwiedzić wspomniany już okrąglak, restaurację Magura (pyszna zupa czosnkowa) i na krótki „pić stop” bar przy dolnej stacji orczyka „B”.. Ten ostatni przypomina klimatem lokal na Goryczkowej, luz, słoneczko i dobre piwo, różnią ceny – jest zdecydowanie taniej niż w Zakopanem.

Sobotę, podobnie jak piątek kończymy w ludowej kolibie, na wspólnej z Czechami, Słowakami i Węgrami biesiadzie. Jestem bardzo mile zaskoczony wybornymi posiłkami dla wegetarian i wegan, w końcu skończyły się czasy, gdy dla „niemięsnych”, jedyną opcją w ośrodkach narciarskich były frytki i surówki.

Korzystając z pięknej pogody, (w końcu słoneczny weekend) w niedzielny poranek wyruszamy ponownie na stok. Warunki nadal doskonałe, ludzi mało – dziś nie jesteśmy „zepsuci” pustym stokiem o 7 rano i zauważamy, że naprawdę na stokach jest mało, jak na weekend, narciarzy.

Droga powrotna bez niespodzianek. Bez tłoku, przed Dolny Kubin, Korbielów docieramy do Żywca, tu przesiadam się na pociąg i późnym popołudniem melduje się w Katowicach.

PS Przejazd pociągiem Katowice Żywiec był dla autora sentymentalnym powrotem do drugiej połowy lat osiemdziesiątych, kiedy Żywiec był przystankiem w drodze na narty do Korbielowa lub Zwardonia. Ach, wracają wspomnienia.

PS 2 Nazwę ośrodka można przetłumaczyć na dwa sposoby: PARKSNOW park śniegu i bardziej romantycznie park snów, każdy może wybrać swoją wersję.


  • Redaktor naczelny Piotr Burda