Skip to main content

Erzurum w Turcji - narty w Azji bliżej niż myślisz

Autor: |
Turcja Erzurum - na niebieskiej trasie w Palandöken (fot. P. Burda)
Turcja Erzurum - na niebieskiej trasie w Palandöken (fot. P. Burda)

Kto kilka lat temu słyszał, czy myślał o nartach w Turcji, był pionierem. Turcja zawsze kojarzyła się z letnim wypasem na plaży, zwiedzaniem Stambułu i tureckim swetrami oraz dżinsami przywożonymi na handel w latach osiemdziesiątych.

Niedawno polskie biura podróży odkryły tureckie stoki, czartery z polskich lotnisk przybliżyły nam ten mało oczywisty kierunek.

Gdy kilka tygodni temu zaproponowano mi wyjazd do Erzerum zapaliłem się ogromnie. Parę chwil i byłem gotów, niestety pojawiła się  niespodziewana przeszkoda. Paszport, a właściwie jego brak. Przez covidowe zamieszanie stracił ważność. Był piątek, osiem dni do wyjazdu, telefon do Wydziału Paszportowego, rejestracja wizyty na poniedziałek, zebranie dokumentów uzasadniających wydanie paszportu tymczasowego i w południe melduję się w Urzędzie Wojewódzkim, rozmowa z bardzo miłą i pomocną Panią kończy się najważniejszą dla mnie informacją: jutro przed południem będę miał w rękach brązowo bordową książeczkę.

Turcjo, przybywam :)

Samolot do Stambułu startuje w sobotni poranek z Okęcia o 9:15, melduję się na lotnisku przed 7, nadaję bagaż bezpośrednio do Erzurum, przechodzę kontrolę graniczną, Pani z uśmiechem widząc Paszport Tymczasowy, kwituje, „oj wyszedł przez COVID?” W doskonałym nastroju wsiadam do samolotu Turkish Airlines, pierwsze zaskoczenie, jednorazowe słuchawki przy wejściu i standard w tych czasach zestaw maseczka + chusteczki nasączone środkiem dezynfekującym. O przydatności słuchawek przekonałem się, zajmując fotel. Airbus Turkish Airlines wyposażony jest w system audio-video w klasie ekonomicznej, rzecz niespotykana w innych liniach.

Ciąg dalszy pod galerią
Turcja Erzurum - na niebieskiej trasie w Palandöken (fot. P. Burda) Turcja Erzurum - na niebieskiej trasie w Palandöken (fot. P. Burda)

To nie był koniec niespodzianek, na pokładzie serwowano normalny, ciepły posiłek: burek z serem  i szpinakiem, ciasto, jogurt miętowy, dżem i źródlaną wodę w kubeczku przypominającym kształtem opakowanie kefiru z późnych lat osiemdziesiątych. Napoje do posiłku jak na pokładzie Lufthansy, piwo, wino białe i czerwone, napoje gazowane, soki, kawa i herbata (będzie o niej nie raz jeszcze).

W takich warunkach podróż mija bardzo szybko, nie zdążyłem obejrzeć filmu, gdy zaczęliśmy podchodzenie do lądowania na jednym z największych lotnisk Europy i świata.  Ląduje w terminalu międzynarodowym B, kolejny lot z krajowego G – dobrze, że mam prawie 4 godziny.

Turecki pogranicznik przegląda dość długo mój paszport, dzwoni i konsultuje z przełożonym, pociera w końcu pyta „why temporary passport – COVID?” kiwam potwierdzająco i rozstajemy się z uśmiechami.

Lotnisko jest ogromne, do mojego terminalu znaki jak na szlaku w górach wskazują na bliski dwudziestominutowy spacer. Niespiesznie podążam za nimi, nie da się zgubić. Po drodze jeszcze drugi tego dnia secuty check wyciąganie elektroniki z plecaka i w docieram do „mojej” bramki.

Na lotnisku, skanując paszport w automacie i podając parametry lotu, można uzyskać darmowy dostęp do internetu na 60 minut.

Kolejny lot Turkish Airlines przebiega już bez niespodzianek, znów jest dobry posiłek, tym razem kanapka, ciasto (nie wafelek), budyń i źródlana woda.

Erzurum wita mnie mrozem, jest dobre kilkanaście stopni poniżej zera, przydaje się primaloft z Helly Hansen i ciepła czapka.

Bagaż odebrany, kontrola celna zaliczona i ładujemy się już całą międzynarodową grupą do autokaru. Nocny transfer do hotelu (300m od stoku) trwa niespełna 20 minut. Podczas przejazdu widzimy oświetlone skocznie narciarskie i nasz narciarski cel – stoki narciarskie Ejder 3200. Oświetlone nocą góry powodują kolejny już dziś uśmiech – jutro narty.

EJDER 3200 ośrodek narciarski w Erzurum

Tak, 3200 to nie jest żart. Mieszkamy na ponad 2000 m n.p.m., stoki sięgają tu prawie 3200 metrów. Wysokości alpejskie, ale to jedyne podobieństwo, tutejsze góry są zdecydowanie starsze od Alp i przez miliony lat erozji straciły ostre granie i pionowe ściany. Wyglądają jak bieszczadzkie połoniny ponad lasem.

Czas na akcję - jak się w Turcji jeździ na nartach?

Bardzo dobrze, w Palandöken czeka na narciarzy gondola czteroosobowa, wyprzęgane wyciągi krzesełkowe (bez osłon) i nieliczne orczyki.

Trasy szerokie i bardzo dobrze przygotowane, najdłuższa z nich, niebieska, prowadzi z samej góry do dolnej stacji gondoli.

Szerokie trasy, bez niespodziewanych zwężeń doskonale nadają się dla rodzin z dziećmi i początkujących narciarzy. UWAGA: na niebieskiej trasie jest ich sporo, w dolnej części dodatkowy tłok robią spacerowicze i dzieci na sankach

Kayakiem po śniegu*

Z naszej międzynarodowej grupy okazuje się, że tylko na narty nastawione są dwie osoby, Pauline z Holandii i ja, reszta ma inne plany i zadania.

Po śniadaniu ruszamy do wypożyczalni. System obsługi, półki i wieszaki tak jak w Alpach. Nieco gorzej jest ze sprzętem, jest go dużo, trudno jednak znaleźć topowe modele nart czy butów. Wybierając się na dłużej, warto zabrać własne buty.

W wypożyczalni można pożyczyć wszystko, co narciarzowi potrzebne, od nart zaczynając a na kasku, kurtce, spodniach, rękawicach o goglach kończąc.

Sprzęt gotowy, ruszamy na stok.

Niespodzianka kolejna jest godzina 10 rano, niedziela a do początkowych wyciągów nie ma kolejek. Później okazało się, że to normalne, tu życie narciarskie zaczyna się później.

Jedziemy jednym krzesełkiem, krótki łącznik, kolejne krzesło, znów  łącznik krzesło i jestem prawie na górze, niestety ostatni wyciąg poległ, przegrał chwilowo bitwę z mrozem. Obmarznięte liny i krzesełka wskazują, od kilku dni górna, ostatnia część ośrodka jest niedostępna.

Szybka decyzja i jedziemy niebieską trasą, dostępny dziś odcinek to tylko 8 z 13 kilometrów, trasa przypomina miejscami słynną La Sarenne w Alpe d`Huez. Wije się po stoku, miejscami trawersem, by po chwili dolinką poprowadzić nas do doliny.

Widoki są takie, że jazdy mamy niewiele, co chwilę foto pauzy, tu zdjęcie, tu video, tu znów fotka. Bez pośpiechu kończymy zjazd rozpoznawczy i wracamy ponownie na niebieską, tym razem w planie jest jazda. Plan prawie się udaje, udałby się, gdyby nie lodowi wspinacze trenujący w pełni słońcu na lodospadzie, takich kadrów nie wolno przegapić.

Przed południową przerwą udaje nam się zaliczyć jedną czarną trasę, tu jest trudniej, choć w większości alpejskich ośrodków byłaby ona oznaczona kolorem czerwonym.

Popołudnie to już sama jazda, jeździmy do zmroku. Nielubianą przeze mnie chwilę zmierzchu, gdy naturalne światło zanika, a sztuczne jeszcze nie działa, spędzamy na gorącej czekoladzie (bez prądu). Wracamy na skok, jeszcze kilka zjazdów po doskonale oświetlonych trasach i zadowoleni kończymy.

Tras w Erzurum jest ponad 60 kilometrów, obsługuje je 19 wyciągów. Ośrodek podzielony jest na dwie, niepołączone wyciągami, części:

  • większą  Palandöken (43 km tras i 13 wyciągów) 
  • mniejszą Konakli (22 kilometry i 6 wyciągów.

* w języku tureckim kayak to narty :).

Warunki śniegowe w Ejder 3200

Z racji wysokości i położenia geograficznego zima trwa tu bardzo długo. Pozwala to na rozpoczęcie sezonu zimowego na początku grudnia i jazdę do drugiej połowy kwietnia.

W wyższych partach jeździ się po naturalnym śniegu, tam, gdzie go brakuje, system naśnieżania zapewnia odpowiednią powłokę.

Kasa, ile kosztuje narciarski dzień w EJDER 3200

Jest tanio, w styczniu 2022 było bardzo tanio. Turecka lira straciła o ostatnich miesiącach bardzo na wartości. Kurs z 16 stycznia 2022 roku to 0,29 zł za 1 lirę.

Posiłek w barze stoku można zjeść za 15 – 24 lir (5 – 8 zł), herbata to koszt 5 lir a napoje gazowane od 6 do 8 lir.

Tu również bardzo miła niespodzianka, karnet dzienny to wydatek 105 lir w dni powszechne i 115 lir w weekendy, jazda nocna kosztuje 45 lir a karnet dzienno – nocny 130 w dni powszednie i 140 w weekendy. Nie ma karnetów wielodniowych, co przy tak niskiej cenie jednodniowych jest zaletą, a nie wadą.

Gdzie jeść na stoku

Nie ma z tym problemu, na stoku znajdziesz restauracje i bary. Turcja jest rajem dla mięsożerców, mięsa z grilla dostaniesz tu wszędzie. Wegetarianie i weganie mają się nieco gorzej, zawsze jednak miejscowy szef kuchni coś wyczaruje.

Kolejna niespodzianka, tym razem kulinarna.

Turcja zawsze kojarzyła mi się z ajranem (napój na gazie jogurtu), ku mojemu zdziwieniu w restauracji pojawił się butelkowany napój w buraczkowym kolorze, wielojęzyczna etykieta zachęciła do zamówienia. To był strzał w dziesiątkę, Kolor dobrze naprowadził na smak – Turcy piją sok z kiszonych buraków. Smak odrobinę inny od znanego mi z domu, tak jakby mnie soli i czosnku a więcej niezdefiniowanych przez moje kubki smakowe przypraw.

Gdzie spać? Najlepiej jak nabliżej stoku :)

Hoteli w Erzurum jest dużo, miasto to gościło w 2011 roku Uniwersjadę, ceny są przystępne. Ja zamieszkałem na 4 noce w czterogwiazdkowym hotelu Palan Otel, 300 metrów o dolnej stacji gondoli. Czysto, śniadania i obiado-kolacje w formie bufetu w stylu covidowym, rząd stołów z daniami na ciepło i zimno, przegroda z pleksi i po jeden stronie klient po drugiej obsługa, bardzo sprawna i szybka. Ciekawostką jest podawana również do śniadania zupa, polecam tą z ajranu.

Piwo na stoku i drink po nartach

Na stoku trudno dostępne, ma to jeden wielki plus, praktycznie niemożliwe jest spotkanie narciarza pod wpływem. W hotelach nie ma problemu, do posiłku można zamówić piwo czy wino, a barach serwują koktajle, grzane wino i mocniejsze trunki. Ceny są wyższe niż w Polsce, butelka piwa 0,3 l w **** hotelu kosztuje 40 lir, a dobry koktajl w ***** około 150 lir.

W sklepach alkohol też jest droższy, puszka 0,5 litra miejscowego piwa to wydatek 20 lir a butelka popularnej whisky kosztuje ponad 300 lir, dobre tureckie wino można kupić za 70-100 lir za butelkę. Alkohol dostępny jest w nielicznych sklepach, za to wszędzie można kupić lub zostać poczęstowanym cajem – tureckim napojem numer jeden.

Herbata, herbata, herbata i jeszcze raz herbata

Usiądziesz w hotelowym lobby, wejdziesz do sklepu z pamiątkami, usiądziesz w restauracji, ktoś zawsze zapyta: Caj?

Pije się ją bardzo mocną, bardzo czarną z malutkich szklaneczek o pojemności „setki” znanej nam z mocniejszych trunków. Pije się ją cały dzień, ile? Trudno policzyć, pytani miejscowi przewodnicy gubili się po doliczeniu do kilkunastu.

Co po nartach i zamiast nart?

Wspinaczka lodowa, ogromna huśtawka, tyrolka i jazda na koniu tyle udało się zakosztować podczas krótkiego pobytu. Oferta jest bardzo szeroka.

Jak wcześniej wspomniałem, nie ma tu karnetów wielodniowych, co pozwala na inne niż normalnie zimą zaplanowanie pobytu. Nie musisz spędzić 6 dni na stoku, można na jeden lub dwa wypożyczyć samochód i zwiedzić okolicę. Samo miasto Erzurum warte jest spaceru, w swych dziejach przeszło wszelkie możliwe w tym regionie najazdy i jest tyglem kultur.

Już wkrótce przybliżę wam poza narciarską ofertę Erzurum, zapraszam na ciąg dalszy :)


  • Redaktor naczelny Piotr Burda