Skip to main content

Test Atomic Sl 9

Autor: |

Funcarvingowy (i nie tylko) test następczyni kultowej slalomki z stajni Atomica.

Atomic SL - 9

Atomic SL-9 to najpopularniejsze chyba, w naszym kraju, narty z grupy race. Po zniknięciu z rynku "nieodżałowanych" funcarverów takie narty jak SL-9 posiadły miano ich następców.

Wizualnie nie przerażają potencjalnego nabywcy potężną sylwetką i gadżetami mogącymi sugerować sprzęt, z którym trzeba się nieźle namocować. Złotożółta barwa i szata graficzna zaprojektowana w surowym austriackim stylu, pozwalają stwierdzić, na pierwszy rzut oka: "...ładne zabaweczki...". Estetyki całości dopełnia wykończenie powierzchni techniką Aerospeed, posiadającą dołeczki, wzorowane na wyglądzie piłki golfowej. Poza walorami estetycznymi, Aerospeed ma za zadanie redukować turbulencje powietrzne, co prowadzi do większej prędkości i lepszej kontroli nart. Podobno technologia ta pozwala na zwiększenie prędkości o 10%, cokolwiek to znaczy. Być może wykończenie Aerospeed daje jakieś wymierne korzyści w przypadku zawodowców uprawiających konkurencje szybkościowe, ale przy nartach typu SL-9 to po prostu gadżet, niemniej jednak bardzo gustowny. Usztywniający nartę profil Beta, groźnie wyglądający w poprzednich modelach Atomica, w przypadku SL-9 jakoś nie straszy swoimi wypukłościami, zaopatrzonymi wewnątrz w kanały Air Cannels. Wszystko to schodzi na drugi plan przy wesołej i beztroskiej szacie graficznej.

SL-9 wizualnie nie budzą żadnego respektu. Pora więc bez obaw sięgnąć po to cudo. Tak... wygląd nie wprowadza nikogo w błąd. Leciutkie, nawet bardzo. To miłe uczucie, zwłaszcza dla tych, którzy próbowali zważyć w dłoni inne narty z tej grupy, np. Fischery RC4 Race S.C. Lekkością dorównać mogą im jedynie Volkle. Przy próbach "na sucho" można stwierdzić dość dużą sztywność wzdłużną, natomiast przy próbie skręcenia nie opierają się zbyt mocno.

<font size="1">Dane i przeznaczenie</font>

<font size="1">Testowana długość 150cm<br>Geometria 115/65/110 <br>Promień skrętu 11m </font>

<font size="1">Zastosowane technologie:<br>Beta, Power Channels Carbon, Aerospeed<br><br>Fabrycznie montowana płyta Vario Booster</font>

<font size="1">Proponowany sprzęt:<br>Wiązania Atomic Race 310 <br>Buty Atomic SL-9 </font>

<font size="1">Przeznaczenie: slalom, funcarving</font>

 

Pora zabrać narty ze sklepu na stok. Nie trzeba się tu obawiać żadnych rozczarowań. SL-9 wyglądają jak zabawki i pierwsze szusy pozwalają stwierdzić, że wygląd bardzo dobrze koresponduje z charakterem. To zabawki... ale za to jakie!!! Ani przez moment, nawet przy pierwszych metrach nie można poczuć się na nich niepewnie. Robią wszystko bez protestów. Bardzo skrętne i momentalnie reagujące na każdy impuls. Przy tej pełnej uległości nie wykazują żadnych oznak nerwowości. Niczego nie robią na własną rękę a jedynie czekają na polecenia, które wykonują bez szemrania. Te narty na pewno nie dają narciarzowi satysfakcji z poskromienia ich. Dają satysfakcje z jazdy samej w sobie. Zastosowany w SL-9 jedenastometrowy promień to bardzo uniwersalne rozwiązanie pozwalające na wszechstronną jazdę zarówno krótkimi, slalomowymi cięciami jak i długimi, niemal gigantowymi łukami (przypominam, że testowana długość to 150cm). W jeździe na wprost nie wykazują, typowej dla krótkich carvingów tendencji do myszkowania. Oczywiście zjazdówki to nie są, ale są na tyle stabilne, że nie trzeba obawiać się żadnych przykrych niespodzianek. Przy próbach slalomowych - zwłaszcza z niedużą prędkością - nie wykazują możliwości wyrzucania skrętów z prędkością karabinu maszynowego, ale nie do tego zostały stworzone. Jazda nieco dłuższymi łukami udaje się na nich bez żadnego wysiłku. Dla jasności chciałbym dodać że mówiąc o "karabinowych" łukach mam na myśli kręcenie mniej więcej dwumetrowej długości zygzaków za dłuższe natomiast skręty, mniej więcej co 5m. Nie znaczy to więc, że SL-9 nie pokazują zęba przy ostrej jeździe slalomowej. Przyciśnięte nie popuszczają ani na milimetr. Miłe zaskoczenie. Trzymanie krawędzi w SL-9 to jeden z najmocniejszych punktów tych nart. Nawet na stromym i twardym zboczu nie wymagają wielkiej siły dociskającej jadąc jakby od niechcenia zadanym torem pewnie i stabilnie (pomimo pewnych mankamentów przy dużej szybkości, ale o tym później). Sterowność tych nart też nie pozostawia niczego do życzenia. Bezkonfliktowo zacieśniają i odpuszczają promień, nie przestając przy tym jechać płynnie na krawędziach. Ich żywiołem jest jednak nieskrępowana, szybka jazda "wbudowanym promieniem". Wystarczy po prostu pozwolić im jechać a dadzą narciarzowi nieopisaną frajdę. Zachęcają do coraz głębszego wychylenia w skrętach i kiedy wszystko wydaje się idealne spotyka nas niemiła niespodzianka - "obsuwka" i niezamierzony bodycarving. Przyczyna - wybutowanie. Niestety to kolejny model nart z wymuszonym przez producenta niskim podwyższeniem. Nic nie można na to poradzić. Wada ta oczywiście nie dyskwalifikuje ich jako funcarvery ale pozostawia lekki niedosyt. Fun to jednak najbardziej odpowiedni styl jazdy na SL-9. Większość jazd testowych odbywała się zresztą bez kijów. Te narty mają w sobie prawdziwego ducha funu. Od razu przypominają się "nieodżałowane" i dla mnie legendarne produkty Heada sprzed kilku lat. Niezależnie od przynależności grupowej SL-9 to dla mnie funcarvery najwyższych lotów, dlatego ich przeznaczeniem jest jazda łukami o średnim promieniu na średnio nachylonych stokach. Jadą wtedy spokojnie i pewnie dając narciarzowi maksimum przyjemności. Po wjechaniu z dużą szybkością na stromy i twardy stok zaczynają się jednak problemy. SL-9 nie wytrzymują wielkich przeciążeń i niezbyt duża sztywność poprzeczna, dająca tyle swobody i radości przy mniej ostrej jeździe, objawia się tu niepokojem i skłonnością do wyjeżdżania z toru jazdy. Nie jest to jakaś wielka tragedia jednak w takiej sytuacji SL-9 przypominają narciarzowi, że nie są nartami zawodniczymi. Także ich odporność na drgania ma swoje granice do których i tak większość amatorów zbliża się niezwykle rzadko.

SL-9 mogą używać wszyscy. Dopasowują się do potrzeb kobiet i drobnych narciarzy, ale potrafią też utrzymać na krawędziach całkiem sporego i silnego chłopa. Pomimo, że to narty z grupy race kojarzonej raczej z zaawansowanymi technicznie narciarzami, bez obaw mogą po nie sięgnąć nawet zupełnie początkujący. Nie wycisną z nich co prawda tego, co te narty naprawdę potrafią, ale za to będą mieli do dyspozycji wspaniałe narzędzie do nauki, które przy odrobinie dobrach chęci ze strony narciarza samo pokieruje go na właściwe tory i doprowadzi do wyżyn carvingowej techniki jazdy. Taki brylant do wszystkiego to prawdziwy ewenement w wyspecjalizowanym do granic możliwości przemyśle narciarskim. Zwykło się twierdzić, że uniwersalny znaczy średni do wszystkiego w przypadku SL-9 nie można tego powiedzieć. To prawdziwy uniwersalny skarb. Tylko pozwólcie nam stanąć trochę wyżej!!!