Skip to main content
Austriackie ośrodki

Karyntia – coś więcej niż narty.

Każdy z nas słyszał o Bad Kleinkircheim, każdy wie, że to karyncka stolica nart i kąpieli termalnych. Każdy, kto tam był wie, że połączenie nart i basenów termalnych jest strzałem w dziesiątkę na przyciągniecie narciarzy. Pewnie też wiecie, że Karyntia to mikst kultur, że to miejsce, gdzie Austria graniczy z Włochami i Słowenią, gdzie austriacka powaga miesza się z włoskim dolce vita i słowiańską nutą szaleństwa. Czym zatem warto pisać i czytać kolejny tekst o tak znanym miejscu? Według mnie tak! Czy według Ciebie też? Postaram się nie zanudzać i przekonać, że w Karyntii sporo zostało do poznania i opisania

Piotr Burda
Na trasie narciarskiej w Goldeck / Karyntia
Na trasie narciarskiej w Goldeck / Karyntia

W czasach kiedy ciągle słyszymy o śladzie węglowym, o ekologii zacznę od tego: jak się do Karyntii dostać. Najbardziej eko będzie pociągiem. Niestety nie jest to jeszcze tak proste, jak dojazd do Salzburga.

Do Wiednia kilka razy dziennie można dojechać z wielu miast Polski, w Wiedniu przesiadka do Villach skąd lokalnym pociągiem dojedziesz do Patrnion -Feistritz i jesteś prawie na miejscu, zostaje taksówka do hotelu.

Zdecydowanie wygodniejszy będzie dojazd samochodem, trasa z południa Polski nie zajmie więcej niż 8-9 godzin. Można też samolotem, z Warszawy do Klagenfurtu przez Wiedeń i transfer do Bad Kleinkirchem.  Tą ostatnią opcją dotarłem tu ostatnio.

By korzystać z narciarskiej oferty Bad Kleinkirchheim, nie musisz  mieszkać w samym mieście, naszą bazą był położony piętnaście minut od stoków hotel Seefischer – Finest Hideaway *****S. Zastanawiasz się pewnie, dlaczego akurat ten? Tak wybrali organizatorzy wyjazdu i był to strzał w dziesiątkę. Wyobraź sobie miejsce tuż nad brzegiem jeziora, miejsce z własną przystanią jachtową, gdzie do masztu można sięgnąć ręką z balkonu, miejsce tak spokojne, że nie ma różnicy czy okno w pokoju otwarte na oścież, czy zamknięte na cztery spusty, wreszcie, co dla mnie było zaskoczeniem, miejsce, gdzie nowoczesność ****S hotelu połączona jest ze starym style, hoteli sprzed lat, kiedy nie oszczędzano na powierzchni. Taki jest właśnie ten hotel, ogromne pokoje, podzielone na strefę do spania i tą do wypoczynku, widok na jezioro, stary styl i bardzo nowoczesne spa w drugim skrzydle. Tak, temu hotelowi mówię – wrócę tu, bo go zapamiętam.

Hotel nie tylko na zimę, latem żagle, łodzie wiosłowe, kajaki i kąpiele w jeziorze na wyciągniecie ręki, pisząc to zimą już myślę, jak tam musi być pięknie latem.

Ciąg dalszy pod zdjęciami i reklamą

Latem, bo Karyntia warta jest odwiedzenia również w długie dni, czy na krótki pobyt nad upalne coraz bardziej południe, czy na dłuższy pobyt połączony z wycieczkami rowerowymi, górskimi czy zwykłym nic nierobieniem nad jeziorem, Jeziorem, którego woda latem jest ciepła a w nocy temperatura powietrza łagodna dla snu.

Do lata jeszcze kilka miesięcy, wracam do głównego powodu mojego pobytu w Karyntii zimą – śnieg i narty.

Zima 2024/2025 jest bardzo nietypowa, naturalny śnieg nie dotarł wszędzie, tak też było w Karyntii. Na szczęście niskie temperatury umożliwiły uruchomienie armatek i na stokach śniegu jest i jeszcze długo będzie dużo. Mój pobyt nie ograniczył się tylko do nart. Mieliśmy okazję dwa razy spróbować rakiet śnieżnych na dwóch różnych wycieczkach, każda miała inny cel, zarówno ten do zdobycia, jak i ten poznawczy, do zobaczenia podczas podejścia.

Pierwsza wyprawa z doświadczonym przewodnikiem górskim Udo Krollem była okazją do poznania lawinowego ABC. Udo opowiedział jak rozpoznawać rodzaje śniegu, jak ważne są lokalne komunikaty lawinowe i zapoznał nas z zasadą działania detektorów lawinowych. Gdy przyszedł czas na praktyczny sprawdzian poszukiwaliśmy „ofiary lawiny”, rolę odgrywał plecak z detektorem. Przeszukiwaliśmy detektorami lawinisko, po wstępnym zlokalizowaniu ofiary, potwierdziliśmy lokalizację sondą lawinową i rozpoczęliśmy odkopywanie.

Zainteresowanych tematem bezpieczeństwa w terernie lawiniastym zapraszam do lektury, w poniższych linkach znajdziesz wiele informacji o lawinach, detektorach lawinowych i zasadach poszukiwania ofiar lawiny.

Celem wyprawy był szczyt Goldeck leżący nieco powyżej ośrodka narciarskiego. Będąc tam na nartach, warto podejść, piękne widoki rekompensują zmęczenie.

Goldeck to jeden z ciekawszych, mniejszych ośrodków narciarskich Karyntii, sześć wyciągów i trochę ponad 31 km tras może nie robią ogromnego wrażenia, szczególnie na miłośnikach wielkich liczb, niemniej jest to miejsce godnie odwiedzenia. Z parkingu w Spittal an der Drau wyjedziesz gondolą na 1780 metrów i dokonasz wyboru: czy pognać czarną trasą, czy niebiesko zielonymi dojazdówkami przenieść się na pozostałe trasy obsługiwane przez sześcioosobowe krzesełka. Będąc na miejscu koniecznie odwiedź restaurację Goldalm, z tarasu piękny widok na Millstatt, góry Nockberge i Grossglockner.

To nie Goldeck był moim narciarskim celem, lecz Bad Kleinkircheim. Jak to podczas krótkich wyjazdów, nie zabrałem ze sobą nart. Od lat tak podróżuję, gdy lecę samolotem na kilka dni zabieram kask, gogle, spodnie, kurtkę i swoje buty.  Zdziwiłem się, gdy podałem w wypożyczalni buty do ustawienia wiązań wypożyczonych nart. Serwisant poprosił mnie o położenie buta w urządzeniu mierzącym skorupę, sam po chwili sięgnął po ustawione automatycznie prawidło. Rozwiązanie to bardzo przyspiesza pracę wypożyczalni, gdy klient zakłada buty, serwisant w tym czasie ustawia wiązania.

Tyle nowinek technicznych. Czas na narty. Bad Kleinkirchem to ponad 100 km tras, tras głównie czerwonych, obsługiwanych przez 24 wyciągi. Trasy są szerokie i dostępne dla narciarzy na każdym poziomie, oczywiście poza czarnymi, na które początkujący powinni poczekać, aż podniosą swój poziom. Czasu mi niestety nie wystarczyło by poznać wszystkie trasy i przejechać wszystkimi wyciągami, dlatego tez zaproszę cię na te poznane podczas jednego dnia jazdy.

Zacznę od trasy legendy, legendy narciarstwa Franza Klammera, bo jego imieniem nazwaną czarną numer 8, trasę pucharu świata. Miejscami nachylenie sięga tu 82%. Pewnie wiesz, lecz wolę wspomnieć: 100% nachylenia odpowiada 45 stopniom – zdarzają się stoki o nachyleniu 110% i więcej procent.

Wracam do trasy Klammera, nachylenie to jedno, długość 3200 metrów i deniwelacja 842 metry czynią z niej jedną z najbardziej stromych tras w całej Austrii.

Trasy w ośrodku leżą na zboczach kilku sąsiadujących ze sobą gór, zaczynając od Kaiserburg (2055), Przez Stohsack (1904), Mailbrunn Alm (1760), Priedorf (1963), Wiesemock (1968) by na Spitzeck (1913) i Brunnach (1908) zakończyć zjazdem do St. Oswald.

Tras jak już wcześniej wspomniałem, jest sporo, większość to czerwone, w dużej mierze dostępne dla narciarzy średnio jeżdżących. Schronisk, jak to w Alpach dużo, w każdym znajdziesz coś dla siebie, ceny umiarkowane. Wspominałem już o mikście? Najlepiej go widać na talerzu.

Dostaniesz tu dania zarówno kuchni typowo austriackiej, sznycel wiedeński, gulasz, pyszne włoskie makarony, często wzbogacone o nuty słoweńskie. Możesz liczyć na dobre, syte i bardzo smaczne jedzenie, proszę cię nie ograniczaj się, do znanych ci potraw. Podejmij smakowe wyzwanie – to się opłaca. Podróżowanie to przecież poznawania, ludzi, kultur i smaków. Tak szczególnie smaków, szczególnie zimą, gdy na muzea czasu brakuje.

Skoro przy jedzeniu jesteśmy, to mam dla Ciebie szczególna polecajkę. Może masz w głowie oświadczyny, romantyczną kolację we dwoje, a może to chęć na rodzinną celebrację w wąskim gronie ważnej dla Was sprawy? Powodów, by trafić do szklanej kopuły u podnóża góry Goldeck w Landgasthof Marhube jest wiele, ograniczenia są tylko dwa: musisz wcześniej dokonać rezerwacji i nie może was być więcej niż 6 osób.

Na kolację przybywacie przed zachodem słońca, zajmujecie miejsca w ogrzewanej kopule, właścicielka przy lampce prosecco opowiada Wam o miejscu, smakujecie przekąsek, zachodzi słońce, góry i niebo zmieniają barwy ku czerwieni. Zastygacie… Nadchodzą dania, my mieliśmy okazję skosztować dwóch wydań fondue, mięsnego i dla wege serowego. Do tego przednie austriackie wina i na deser fondue czekoladowe z wyborem owoców do zanurzania w gorącej czekoladzie. Długo, już po zakończeniu biesiady siedzieliśmy zanurzeni w rozmowie, miejsce jest magiczne.

Jest jeden minus takiej biesiady, kalorie, które należy spalić następnego dnia. Narty to za mało. My zwalczyliśmy budowniczych fałdek tłuszczu wyprawą na pogranicze Karyntii i Styrii. Pojechaliśmy do Turracher Hohe. Ten ośrodek narciarski położony jest w dolinie Nockerberge na wysokości 2 205 m n.p.m., Wysokość wita nas nadzwyczajną tej zimy ilością śniegu, Tu śnieg jest wszędzie, nie tylko na trasach. Widzimy sporo narciarzy szusujących trasach o łącznej długości 43 km i obsługiwanych przez 15 wyciągów. Trasy w 90% czerwone i niebieskie. Ciekawostką jest ski taksi na tafli zamarzniętego jeziora. Narciarzy przeciąga z jednego brzegu na drugi specjalny skuter śnieżny.  Przyjechaliśmy tu by zobaczyć park narodowy. W info centrum ośrodka spotykamy przewodniczkę Parku  Panią Bettinę Sames. Miejsce jest warte wspomnienia, bo jest nietypowym centrum informacyjnym, w dużej Sali można kupić kawę i inne napoje i w spokoju na głębokich fotelach odpocząć i zjeść własny prowiant.

Ubraliśmy rakiety śnieżne i wyruszyliśmy na spacer po Rezerwacie Biosfery.

Biosphere Reserve Nockberge, tak brzmi jego angielska nazwa, uczy nas, ludzi, że jesteśmy elementem przyrody, elementem całego ekosystemu i musimy nauczyć się w nim i z nim żyć.

Miejsce jest piękne, a spacer na rakietach śnieżnych przeżyciem w samym w sobie. Tuż obok masz uczęszczane trasy narciarskie, a sam zanurzasz się w ciszę lasu. Zimą cisze, latem pełno tu dźwięków, szczególnie ptaków, w tym małej Orzechówki, która spełnia tu bardzo ważną rolę. Wyobraź sobie, że ten mały ptaszek uwielbia nasionka ukryte w szyszkach. Wyobraź sobie, że jest on doskonały gospodarzem i przygotowuje sobie zapasy na zimę i wiosnę, ciężki czas, kiedy będzie smakołyku pozbawiony.

Wyobraź sobie, że zakopane latem i jesienią ziarna, ptaszek odkopuje zimą i wiosną. Wyobraź sobie, jak doskonałą ma pamięć, że 80-90% procent zapasów ląduje ponownie w jego dziobie. Wyobraź sobie co dzieje się z „zapomnianymi” ziarnami? Już wiesz. Te małe iglaki które spotykasz, rosnące w nieładzie, to dzieło Orzechówki. To dzięki temu małemu ptaszkowi las się rozwija. Zafascynowała nas tak bardzo Orzechówka, że podczas lanczu zasypaliśmy Bettinę pytaniami na tylko jeden temat.

Będąc w Rezerwacie Biosfery, warto spróbować miejscowych produktów, miodu, serów, wędlin czy miejscowego piwa i pewnego destylatu z tutejszego jałowca.

Jeśli doczytałeś do tego miejsca, to mam ogromną nadzieję, że wzrosła w Tobie chęć do wyjazdu lub powroty do Karyntii, miejsca bardzo ciekawego nie tylko dla narciarzy i nie tylko zimą.


  • - Redaktor naczelny Piotr Burda

Zobacz również