Skip to main content

Kaprun - Lodowiec Kitzsteinhorn

Autor: |
kolejka
kolejka

Kaprun jest uważane za najbardziej polski ośrodek narciarski w całych Alpach. Jest to jeden z najbliżej położonych lodowców względem Polski. Odległość około 800 kilometrów od przejścia w Cieszynie powoduje, że na stokach tego ośrodka miejscami możemy się poczuć zupełnie jak w Szczyrku czy Korbielowie. Nie chodzi oczywiście o warunki do uprawiania sportów zimowych ale o atmosferę na stokach, na których polska mowa jest rzeczą całkowicie normalną. Dojazd nie jest tak długi i męczący, jak do położonych około 300 km dalej ośrodków w Tyrolu, ale na tym-w porównaniu z tyrolskimi kurortami-zalety Kaprun niestety się kończą. Ale po kolei.

Wariant początkowy trasy dojazdowej proponuję standardowy jak do większości Austriackich ośrodków, czyli kierunek Brno - Znojmo, z wiadomych względów. Tym bardziej, że być może, kiedy kraje naszego bloku staną w szeregu krajów Unii Europejskiej o całym bogactwie strefy bezcłowej będziemy mogli tylko pomarzyć. Ale póki co, jeżeli chodzi o polskich turystów Znojmo to niemalże obowiązkowy punkt całej trasy. Dalej bez kłopotów, kierunek Salzburg; Villach i Bischofschofen a potem już tylko przysłowiowy "rzut beretem" i jesteśmy w Kaprun. Dla szybkich zawodników z południa Polski cała sprawa może trwać nawet jedynie około ośmiu godzin. Wiadomo, że im bardziej na północy Polski mieszkacie, tym czas ten się będzie wydłużał i to do tego wcale nie w sposób proporcjonalny do odległości, jak ma to miejsce w przypadku dróg czeskich lub austriackich. Niestety polskie drogi są dużo mniej przyjazne dla podróżujących. Nie mniej jednak stosunkowo niewielka odległość Kaprun od Polski sprzyja temu, że warto się tam wybrać nawet na przedłużony weekend.

    Na miejscu mamy cały wachlarz możliwości wyboru noclegów. Od szeregu różnej klasy apartamentów i pokoi w prywatnych domach, do luksusowych hoteli. Ceny naprawdę zróżnicowane. Mnie udało się przespać z siedmioosobową grupą za 80 euro dziennie. Nie jest to wygórowana cena, zważywszy na warunki oferowane przez gospodarzy, ale jeżeli ktoś się uprze na pewno znajdzie coś tańszego. Osobiście proponuję poszukać kwater w oddalonej o 3 km od Kaprun miejscowości Piesendorf. Normalną rzeczą jest, że czym bliżej Kaprun i dolnej stacji kolejek na lodowiec ceny bardzo poważnie rosną.

    Dolne stacje kolejek, którymi można dostać się na tereny narciarskie, znajdują się o kilka kilometrów za Kaprun. Najpierw mija się miejsce mogące wiele osób, będących pierwszy raz w Kaprun, skutecznie zmylić - dolną stację gondoli Maiskogelbahn. Elegancki parking na ładne kilka tysięcy samochodów i widoczny z drogi dolny peron, a w nim zawsze zaparkowana gondola, naprawdę pokaźnych rozmiarów. Wszystko pięknie, tylko dlaczego tam tak pusto? Nie mam pojęcia, czy ten wyciąg w ogóle kiedykolwiek rusza. Według mapki nie ma on połączenia z resztą tras na lodowcu, a jego górna stacja znajduje się na stokach Maiskogel (1675m). Być może jest to miejsce dla uprawiających turystkę pieszą, ale narciarstwo raczej nie. (przypis redakcji: Kolejka ta rusza zimą i obsługoje region Maiskogel - niestety nie ma połaczenia wyciągami z lodowcem.)

    Tak więc mijamy Maiskogelbahn a zatrzymujemy się kilka kilometrów dalej przy stacjach kolejek, które błyskawicznie dostarczą nas na tereny narciarskie. Z drogi od razu rzuca się w oczy potężna konstrukcja szynowej kolei zwanej powszechnie Kretem. To jest właśnie miejsce, przynoszące niechlubną chwałę ośrodkowi w Kaprun. W tunelu Kreta rozegrała się 11 listopada 2000 roku jedna z największych tragedii w dziejach alpejskich ośrodków narciarskich. 170 osób spłonęło żywcem lub udusiło się dymem. Wszystko to spowodowane było pożarem tylnej części wagonu Kreta, którego przyczyną była prawdopodobnie usterka w ogrzewaniu kabiny. Moja druga wizyta w Kaprun miała miejsce dokładnie w drugą rocznicę tego tragicznego wydarzenia. Właściciele ośrodka oraz krewni i bliscy ofiar tego wypadku upamiętnili to wydarzenie paląc świece na ołtarzyku przy dolnej stacji kolejek. W 2001 roku 11 listopada Kaprun było całkowicie zamknięte.

W miejsce spalonego kreta wybudowano w 2001 roku nową kolejkę, tym razem bardzo nowoczesną i bezpieczną linową gondolę o nazwie Gletscherjet. Równolegle do niej biegnie starsza kolejka - Panoramabahn. Obie te gondole wywożą amatorów sportów zimowych na pośrednią stację w okolice lokalu Hauslalm. Tutaj niestety jeszcze nie czas wpinać się w sprzęt. Trzeba skierować się albo do drugiego odcinka Gletcherjet 2 albo na czteroosobowy wyciąg krzesełkowy Langwiedbahn. Obie jednostki dostarczają narciarzy do serca ośrodka w Kaprun. To kompleks barów, sklepów sportowych, serwisów narciarskich i wypożyczalni sprzętu - ALPINCENTER, położony na wysokości 2452m. Tutaj właśnie proponuję tradycyjne "rozpłaszczenie się", przebranie w buty... itd. Z ALPINCENTER można wyjechać w górę na dwa sposoby. Pierwszy, to pokaźnych rozmiarów gondola Gipfelbahn, której górna stacja znajduje się na skalistych zboczach, górującego nad okolicą, potężnego szczytu Kitzteinhorn (3203m). Gondola kończy się trochę niżej, na wysokości 3029m w wykutym w skale kompleksie restauracyjnym Giepfelstation, połączonym z tunelem widokowym. Po wyjściu z gondoli wsiada się do windy poruszającej się trzypiętrowym szybem. Jeden poziom to restauracja Bella Vista Kitz, drugi to wyjazd na trasę narciarska i najniższy to Panorama - Tunnel. Sporej długości, wykuty w skale korytarz prowadzi lekko w dół na taras widokowy. Zastanawiałem się idąc w dół, po co komu wewnątrz tego tunelu, ławeczki co kilkadziesiąt metrów, ale w drodze powrotnej już znałem ich przeznaczenie. Chodzenie pod górę w butach narciarskich do lekkich zajęć nie należy i radzę wszystkim, którzy udadzą się do Panorama - Tunnelu nastawić się na solidną zadyszkę w drodze powrotnej. Ale nie ma tego złego... przynajmniej rozgrzewka przed jazdą z głowy. Gondola Gipfelbahn to pojedyncza jednostka, to znaczy, że są tylko dwa wagoniki, kiedy jeden jedzie w górę, drugi zjeżdża w dół. Kursy co pół godziny (w godzinach szczytu co 15 min). Z Giepfelstaton na główne tereny narciarskie ośrodka możemy zjechać czarną trasą nr 1. Prawdziwe off piste, stromo i nieubite, freeridingowczy będą zachwyceni. Problem w tym, że przez większość czasu, trasa ta jest zamknięta, z uwagi na zagrożenie lawinowe. Pozostaje więc drugi wariant, czyli zjazd w dół szynową kolejką podobną do tej, jaka jest w Zakopanem na Gubałówce. Kończy się ona dokładnie na samym dole czarnej trasy nr 7, na wysokości 2900m, na szczycie raju dla snowboardzistów i frestylowców - Gletscherplateau. To jeden z większych funparków jakie widziałem, do tego obsługiwany jest przez dwa wyciągi orczykowe (na mapce to miejsce oznaczone jest jako niebieska trasa nr 1). Z tego miejsca mamy już dowolny dostęp do wszystkich tras w rejonie Kitzteinhorn.

Wracając do ALPINCENTER i wariantów jego opuszczenia pozostała druga z możliwości. Zamiast skomplikowanej drogi gondolą można skorzystać z krzesełka, którego początek znajduje się z prawej strony ALPINCENTER, po wysiadce skierować się w lewo w dół i już jesteśmy na najbardziej uczęszczanym i popularnym stoku ośrodka Kaprun. Oczywiście można też z krzesełka zjechać z powrotem-do ALPINCENTER-jedną z niebieskich tras, czyli 8 lub 1 ale zapewniam wszystkich, że nie warto. Warto natomiast skorzystać z całego szeregu wyciągów orczykowych, obsługujących jeden, w zasadzie, ale za to wielkości kilku lotnisk, stok rozpościerający się poniżej kopuły Kitzteinhorn. Wyjątkiem są podwójne orczyki Maurergletscherlifte, obsługujące dwie bliźniacze czerwone trasy oznaczone numerem 5. Trzeba przyznać, że na oznakowanie jako czerwone rzeczywiście sobie zasłużyły. Jest mocno stromo, ale trzeba uważać, bo niestety szerokość tych tras pozostawia wiele do życzenia. Najpopularniejsze w całym Kaprun to-znajdujące się w środkowej i prawej części tego alpejskiego lotniska-niebieskie trasy, oznaczone numerem 4, obsługiwane przez 3 wyciągi orczykowe o nazwie Kitz und Keeslifte. W tajemnicy mogę powiedzieć, że wszyscy jeżdżą środkiem nie mając pojęcia, że na całkowicie pustej, położonej skrajnie z prawej strony trasie stok jest najlepiej przygotowany. Jestem tylko zdziwony, dlaczego tak jest, skoro wszystko widać jak na dłoni. Ale może po prostu narciarze to towarzyskie stworzenia i lubią kontakty z ludźmi.... Kierując się w lewo od stóp wyciągów Kitz und Keeslifte niebieską dojazdówką nr 7, dotrzemy do podwójnego orczyka Gipfelbahn i czerwonych tras biegnących po obu stronach wyciągu (nr 3) oraz nieco z lewej (nr 2). Trójka z lewej strony wyciągu to dla mnie po prostu bajka. Takie nachylenie najbardziej mi odpowiada, a przy tym jest szeroko i pięknie ubite. Ludzi nie ma, bo wszyscy tłoczą się w centrum lotniska. Natomiast prawa trójka oraz dwójka to off piste. Śniegu czasem aż za wiele, ale podobno niektórzy to lubią. Chylę czoło, bo ja kompletnie w takich warunkach nie potrafię dać sobie rady. W kompleksie Kaprun zawieruszył się jeszcze jeden wyciąg krzesełkowy Sonnenkarbahnen, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia po co go zbudowano. Nie ma tam ani jednej sensownej trasy, a jeżeli chodzi o jakieś zadania komunikacyjne, to on nie spełnia dokładnie żadnych. Może właściciele Kaprun doszli po prostu do wniosku, że wyciągów jest trochę za mało a im więcej-tym lepiej?

     Pomimo dobrego pierwszego wrażenia Kaprun raczej nie jest szczytem marzeń każdego narciarza. Zróżnicowanie tras praktycznie żadne i do tego dochodzą jeszcze problemy komunikacyjne. W wietrzne dni zamykane jest krzesełko powyżej ALPINCENTER, co praktycznie uniemożliwia dostanie się na lodowiec. Zresztą właściciele bardzo często padają ofiarą pogody i wyłączają wyciągi, nawet te orczykowe, w czasie powiewów-moim zdaniem-nie aż tak wielkich. A wszystko to dzieje się bez jakiegokolwiek komunikatu. Dlatego często można było spotkać pielgrzymki narciarzy, którym przed nosem zamknięto wyciąg, a innej drogi powrotu nie ma. Co mówią wtedy amatorzy białego szaleństwa cytować nie będę, ale w pełni się z nimi zgadzam.

     Same stoki, przy pogodzie bez opadów, są przygotowane bardzo dobrze, ale jeżeli pojawi się świeży śnieg organizatorzy najpierw wpadają w panikę, a potem w ogóle dają sobie spokój z ubijaniem, a ratraki jeżdżą sobie po lodowcu bez żadnego ładu i składu. Dużym mankamentem, zwłaszcza dla deskarzy jest to, że wszystkie trasy nadające się do jeżdżenia obsługiwane są przez orczyki. Po całodziennej jeździe pozostaje im tylko współczuć. Być może jest to szukanie dziury w całym, ale uważam, że płacąc ponad 100PLN dziennie za karnet powinienem mieć tą odrobinę relaksu na krzesełku. Można też byłoby się postarać o postawienie choćby ławeczek przy dolnych stacjach orczyków na lodowcu. Siedzenie na śniegu raczej nie jest zdrowe, pomimo tego, że materiały na kombinezonach bywają wykonywane w technologii kosmicznej. Żeby sobie chwilę odpocząć trzeba zjechać w dół do ALPINCENTER, ponieważ przy orczykach nie ma nawet możliwości kupienia sobie czegokolwiek do picia.

     Kaprun nie należy do narciarskich rajów alpejskich, chociaż pomimo kilku mankamentów można tam naprawdę nieźle pojeździć. Z racji swojego położenia zawsze będzie atrakcją dla narciarzy z Polski, chociaż myślę, że gdyby znajdowało się ono w Tyrolu nie byłoby aż tak oblegane.

    Karnet zakupiony w Kaprun obejmuje także ośrodek w pobliskiej miejscowości Zell am Zee. Niestety nie mam żadnych informacji do przekazania na jego temat. Pora niestety jest zbyt wczesna a lodowca tam nie ma, więc z powodu braku śniegu wizytę w Zell am Zee odłożę na pełnię zimy.

Ciąg dalszy pod galerią
kolejka Nowa kolejka zamiast "kreta".
kolejka Nowa kolejka zamiast "kreta".
kolejka Nowa kolejka zamiast "kreta".
mapa Mapa tras
mapa Mapa tras
mapa Mapa tras