Skip to main content

Funcarving na ostro !!!

Autor: |
Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor)
Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor)

Jazda ekstremalna jest niewątpliwie najbardziej widowiskową formą uprawiania carvingu. Maksymalne wychylenia, długie piękne łuki wykonywane na sporej szybkości, to wszystko robi wrażenie. Odnosząc się do wielu skomplikowanych podziałów stylów jazdy carvingowej, ekstreme zaliczamy do grupy freecarve (według podziałów zastosowanych przez profesora carvingu Waltera Kuchlera).

Technika ta jest stosowana wyłącznie do jazdy rekreacyjnej, pomimo swojej nader sportowo brzmiącej nazwy. Jej skuteczność przy jeĽdzie sportowej, na przykład podczas slalomu na bojkach, jest prawie żadna, chyba, że w przypadku ratowania się przed wypadnięciem z trasy po złym zaatakowaniu bojki (coś w rodzaju wymuszonego bodycarvingu). Jazda sportowa od jazdy ekstremalnej różni się diametralnie, zarówno wizualnie i technicznie, jak i sprzętowo. Jeżeli natomiast chodzi o widowiskowość, stopień przyjemności i satysfakcji z jazdy, ekstremalny funcarving nie ma sobie równych.

      Zacznijmy do sprzętu. Są różne opinie na ten temat, moim zdaniem jednak najodpowiedniejszymi nartami do uprawiania tej formy narciarstwa są rasowe funcarvery, znikające niestety z rynku w zastraszającym tempie z nieznanych mi przyczyn. Wielu fachowców twierdzi, że nowoczesne narty slalomowe są dużo lepsze do uprawiania funcarvingu od samych funcarverów, i że w niedługim czasie wyprą je zupełnie. Co do tej drugiej opinii zgadzam się całkowicie i obawiam się, że w przyszły sezon wkroczymy już bez nart z grupy fun. Pozostaje pytanie, czy krótkie slalomówki rzeczywiście tak doskonale sprawdzają się w funcarvingu. Pewnie narażę się wielu osobom twierdząc, że nie. Twierdzę tak z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że slalomówki ograniczone są przepisami fis zwłaszcza jeżeli chodzi o podwyższenie buta nad śnieg, co w obecnych czasach ma spore znaczenie z uwagi na to, że prawie wszystkie narty oferowane są z fabrycznie zabudowaną płytą, co ogranicza w sporym stopniu możliwości manewru z wysokością na której stoimy, a do jazdy fun potrzeba jednak trochę centymetrów pod butem. Ciekawe co będzie, kiedy w przyszłym roku slalomówki będą produkowane, zgodnie z zaleceniami FIS czyli o długości nie mniejszej niż 165cm. Pozostaną wtedy krótkie allroundy? Przyszłość pokaże.

      Przechodząc do sedna, moim zdaniem do jazdy ekstremalnej należy stosować funcarvery o średnim promieniu skrętu, optymalnie jakieś 12 do 14 m. Ułatwia to kręcenie szerokich łuków, które same wynikają z taliowania narty i w przypadku zastosowania nart o powyższych parametrach nie muszą one być sztucznie wymuszane. Przy nartach o mniejszym promieniu taliowania zmuszeni jesteśmy troszeczkę odpuszczać promień, co powoduje wrażenie, że nie jedziemy czystym ciętym łukiem, gdyż nasze narty na siłę chcą zacieśniać skręt. Drugi powód stosowania nart o nieco większym promieniu skrętu jest taki, że narty mniej taliowane są stabilniejsze przy większych prędkościach, które są wymagane przy jeĽdzie ekstremalnej. Kolejnym istotnym aspektem sprzętowym w ekstremalnym funcarvingu jest podwyższenie. Tutaj w zasadzie nie ma ograniczeń i czym wyżej tym lepiej, oczywiście w ramach zdrowego rozsądku. Nie ma sensu przekraczać 120 mm odległości podeszwy buta od śniegu. Tak więc maksymalnie wysoka płyta (najwyższa z jaką się spotkałem miała 40mm) plus podkładki pod wiązania, oraz same wiązania najlepiej z lifterami.

      Duże podwyższenie ma za zadanie chronić nas przed tak zwanym wybutowaniem, czyli zahaczaniem buta o śnieg przy maksymalnym wychyleniu. Same buty też powinny być raczej wąskie z tego samego powodu. Warto zwrócić uwagę także na jeden istotny parametr obuwia narciarskiego, mianowicie na grubość podeszwy. Rekord w tej dziedzinie dzierży firma Atomic z modelem 9.58, w którym podeszwa ma 58 mm grubości. Należy także zwrócić uwagę na klamry. Powinny być umiejscowione tak aby nie wystawały poza obręb buta ponieważ przy głębokich wychyleniach ciągle będą się odpinały lub mogą być nawet urwane przy kontakcie ze śniegiem, zwłaszcza przy bodycarvingu. Bardzo dobrym rozwiązaniem tego problemu szczyci się firma Rossignol, której buty mają klamry zapinane odwrotnie.
       Z praktycznych porad, nie dopinajcie obuwia na łydkach tak, żeby krew nie dopływała do stóp ale wręcz przeciwnie poluzujcie je. Spotkałem się nawet z opiniami, że powinno się jeĽdzić z nie zapiętą górną klamrą. Ostatnią istotną częścią sprzętu, może nie związaną bezpośrednio z samą techniką jazdy są rękawiczki. Najlepiej używać rękawic snowboardowych z wykładziną trudnościeralną. W przeciwnym wypadku będziecie się musieli pogodzić z myślą "jeden wyjazd - jedna para rękawic".

      Jeżeli chodzi o wybór stoku to wiadomo jak to do funcarvingu równy, gładki, ubity ale nie zlodowaciały, szeroki i najlepiej pusty. Nie są to skromne wymagania ale niestety przynajmniej częściowo powinny być dotrzymane. Poza tym stok powinien być w miarę stromy. Nie mówię tu oczywiście o jakichś poważnych ściankach, niemniej jednak stromizna powinna być na tyle duża, żeby nie wyhamowywać do zera narciarza trącego całym ciałem po stoku, niestety na płaskim może to mieć miejsce.

     Sama technika jazdy nie różni się od opisywanej w wielu instruktażach i podręcznikach. Wykonujemy po prostu skręty carvingowe tyle, że na nieco większej prędkości i z głębszym wychyleniem. Ktoś kiedyś powiedział, że wielką zaletą carvingu jest występowanie w nim tylko dwóch rodzajów skrętów, mianowicie w lewo i w prawo i tej zasady należy się trzymać. Tu nie ma żadnej filozofii.
       W jeĽdzie ekstremalnej najważniejszym elementem jest jazda na narcie wewnętrznej lub jak kto woli górnej. Na niej praktycznie przez cały czas spoczywa ciężar ciała i ona poprowadzi nas w kolejne skręty. Ważnym elementem jest zaufanie co do możliwości waszych, nart bo niekiedy trzeba robić rzeczy pozornie sprzeczne z prawami fizyki. Gwarantuje, że dobrze przygotowane funcarvery mogą zadziwić jeĽdĽca tym co potrafią. Pozostaje jeszcze wiara we własne siły oraz odrobina szaleństwa, ale to tylko przy pierwszych próbach po których sami sobie powiecie "czego ja się właściwie bałem?".

     Jazdę ekstremalną można uprawiać na dwa sposoby.

Pierwszy to wykonywanie skrętów jakby z osobna, czyli skupianie się na pojedynczych łukach z przygotowaniem dla każdego z osobna, oraz drugi coś w rodzaju śmigu, czyli podejście do całej serii skrętów jako do całości. Osobiście preferuję tą drugą metodę ze względu na to, że jest bardziej dynamiczna i więcej w niej "akcji".

     Po nabraniu odpowiedniej prędkości należy wyprowadzić się do pozycji wyjściowej, czyli wykonać skręt aby znaleĽć się w poprzek linii spadku stoku (po prostu jechać w linii poziomej). Od tego momentu możne zaczynać kręcić ekstremalny funcarving. Pozycja powinna być przesadnie niska, niemalże kucąca a narty przesadnie szeroko (jakieś 70cm jedna od drugiej).

Zdecydowanym ruchem należy przenieść ciało nad nartami w kierunku odstokowym. Nastąpi zmiana krawędzi w nartach a ciężar ciała samoczynnie wyląduje na wewnętrznej narcie, która zacznie wykręcać nowy łuk. Rękę wewnętrzną należy skierować w stronę śniegu, lecz nie kłaść jej na siłę na podłożu, gdzieś w pobliżu nart, ale dużo wyżej mniej więcej równolegle do linii barków, skierowaną trochę do przodu. Wychylenie można pogłębiać aż do momentu kiedy będziemy szorowali pachą po stoku. Rękę zewnętrzną można skierować do wewnątrz skrętu i też próbować położyć ja na śniegu. Mamy wtedy tak zwaną pozycję kociaka.

Uwaga !!! W żadnym wypadku nie powinno się kłaść na śniegu ręki wewnętrznej poniżej kolana, ze względu na to, że każda nierówność terenu o którą możemy zahaczyć w czasie jazdy zrobi z pomocą waszego piszczela piękną dźwignię, której efektem w najlepszym wypadku może być siniak a w najgorszym złamanie przedramienia. Bardzo dobre efekty daje próba położenia się po prostu na brzuchu obok jadących nart, coś jakby wykonywało się skręt na "przedniej" krawędzi deski snowboardowej. W takim przypadku pozycja narciarza jest jeszcze bardziej zwrócona w kierunku stoku i wymusza jeszcze mocniejsze dociążenie wewnętrznej narty, zwiększając pewność trzymania nart.

     Narta zewnętrzna nie bierze praktycznie udziału w jeĽdzie, służy jedynie do utrzymywania równowagi w balansie, obciążenia tyłu lub przodu. Odpowiednio, wypychając nartę zewnętrzną do przodu zwiększamy obciążenie tyłów a pozostawiając ją bardziej za nartą wewnętrzną, powodujemy przeniesienie ciężaru ciała na przody. Generalnie narta zewnętrzna lekko tylko muska śnieg rysując ślad cięty lub jest nawet całkowicie w powietrzu.

W tym momencie znajdujemy się w pełnym wychyleniu, leżąc całym ciałem na stoku. Kiedy znajdziemy się już w pozycji "leżącej" pozostaje albo wytrzymać ją do końca skrętu albo spróbować świadomie zerwać przyczepność nart poprzez przeniesienie nacisku z wewnętrznej narty na szorujące po śniegu biodro i zsunąć się bezwładnie kilka metrów w linii spadku. Ta ewolucja nazywa się bodycarving i jest przez większość określana mianem najbardziej widowiskowej ze wszystkich sztuczek funcarvingowych. Tą techniką można pokonywać naprawdę strome stoki ponieważ poza niewątpliwymi walorami estetycznymi posiada też walor hamujący. Powiem szczerze, że najbardziej efektowny bodycarving ma miejsce wtedy, kiedy jest niezamierzony a jest efektem na przykład wybutowania.

     Jeżeli chodzi o płynne przechodzenie z jednego skrętu w następny polecam gorąco metodę opisywaną już przez wspomnianego wcześniej Waltera Kuchlera pod nazwą "szczupak". Polega ona na energicznym przerzuceniu ciała nad nartami z pozycji dostokowej w odstokową w sposób podobny jakbyśmy chcieli rzucić się głową w dół stoku wykonując ruch podobny to tego, jaki wykonuje się na przykład przy zanurzaniu się bokiem ciała w wodzie o głębokości 50 cm (coś jakby próbować pływać strzałką w płytkiej wodzie). W ten sposób od razu jesteśmy w parterze bez niepotrzebnego wstawania pomiędzy skrętami. Brzmi to może nieco nieprawdopodobnie, zwłaszcza dlatego, że w pewnym momencie nasze narty znajdują się wyżej niż głowa, ale jeżeli się przełamiecie i zrobicie to, sami zauważycie, że nie jest to ani trudne ani niebezpieczne a jak w tym wszystkim znajdują się wasze narty nie schodząc z własnego toru jazdy tego chyba nie wiedzą nawet one same... należy pamiętać o tym żeby wszystkie ruchy były zdecydowane i pełne, przechylić trzeba się naprawdę głęboko, bo jeżeli zrobicie to asekuracyjnie, wtedy siła odśrodkowa, której w wyższej pozycji nie będziecie w stanie zrównoważyć wgniecie was w narty i zrobicie cos w rodzaju skrętu goryla siedzącego na nocniku.

     Tor jazdy powinien być bardzo szeroki, amplituda skrętów może mieć na przykład 50 m. Pozwala się to rozkoszować wychyleniem i kontaktem ze śniegiem. Niestety, przy takim stylu jazdy stwarza się potencjalne zagrożenie dla pędzących z góry strzałkowców. Niby jako jadący od nich wolniej nie jesteście winni ewentualnej kraksie, ale chyba lepsze całe kości niż brak poczucia winy, więc sugeruję cały czas się rozglądać.

     Ekstremalny funcarving daje zdecydowanie najwięcej satysfakcji ze wszystkich form narciarstwa rekreacyjnego głównie ze względu na swoją dynamikę i widowiskowość. Spróbujcie po udanym przejeździe poobserwować reakcje ludzi na waszą osobę. Każdy przynajmniej przez chwilkę na was spojrzy z chociaż minimalnym uznaniem. Możecie być z siebie dumni. Może to trochę próżne ale to chyba nic złego.

Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor) Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor)
Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor) Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor)
Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor) Pozycja wyjściowa (na zdjęciu Autor)
Dlaczego ważne są rękawiczki Dlaczego ważne są rękawiczki
Dlaczego ważne są rękawiczki Dlaczego ważne są rękawiczki
Dlaczego ważne są rękawiczki Dlaczego ważne są rękawiczki
Bodycarving (na zdjęciu Autor) Bodycarving (na zdjęciu Autor)
Bodycarving (na zdjęciu Autor) Bodycarving (na zdjęciu Autor)
Bodycarving (na zdjęciu Autor) Bodycarving (na zdjęciu Autor)
Już prawie kontakt ze śniegiem Już prawie kontakt ze śniegiem
Już prawie kontakt ze śniegiem Już prawie kontakt ze śniegiem
Już prawie kontakt ze śniegiem Już prawie kontakt ze śniegiem