Pic d'Encampadana
Andrzeja nie trzeba szerzej przedstawiać: wystarczy napisać, że wszedł bez tlenu, a następnie zjechał na nartach z trzech ośmiotysięczników: Manaslu, Shishapangmy i Broad Peaka. W tym roku, w rekordowym czasie zdobył tytuł Śnieżnej Pantery, zaliczając po kolei wszystkie najwyższe szczyty byłego ZSRR (każdy powyżej 7000 m wysokości), a w zejściu oczywiście używał nart. Ostatnio nasze ślady na nartach skrzyżowały się w Heiligenblut w Austrii, kilka lat temu, podczas Polish Freeride Open. Od tej pory spotykaliśmy się przeważnie na Jędrkowych prelekcjach...
Na okazję wątpliwych warunków poza trasami mam w Andorze kilka sprawdzonych miejscówek, a do najlepszych należy sektor freeride na Pic d'Encampadana (2491 m) w stacji Grandvalira. Atutem jest północno-wschodnia wystawa terenu i w większości trawiaste podłoże, co nawet przy niewielkiej ilości śniegu umożliwia w miare bezstresowe skręcanie. Płaska południowa strona góry skutkuje tym, że śnieg jest zwiewany przez południowe wiatry na północną stronę. Dlatego zjazdy we wklęsłych formacjach Canal de Encampadana i Canal de les Solanelles oferują nawet w grudniu niezły śnieg. Tak było i tym razem: na Encampadana zastaliśmy prawdziwy, choć niezbyt głęboki puszek. Przynajmniej w górnej części, bowiem dolna oferowała kluczenie między krzakami w poszukiwaniu przejazdu po białym. Cały sektor oferuje liczne warianty zjazdów o przewyższeniu 400 m.
<content>19112</content>
Pic d'Arcalis
Po takim rozjeżdżeniu udaliśmy się na jeden dzień do stacji Vallnord, a konkretnie do najwyżej położonego sektora Arcalis, czyli miejscówki, gdzie wcześniej kilka razy udało mi się polatać śmigłem. Warto wiedzieć, że w zeszłym sezonie teren gościł imprezę Freeride World Tour, czyli jedną z edycji najważniejszej imprezy freeride na świecie. Tej zimy Arcalis również będzie gospodarzem FWT: w terminie 20-26 lutego. Są szanse, że przy tej okazji zorganizujemy z Jędrkiem prawdziwy Freeride Camp. Podczas Polskich Dni zaproponowano nam wyprawę na szczyt górującego nad okolicą Pic d'Arcalis (2776 m), a następnie zjazd Północną Ścianą szczytu. Czekało nas najpierw około półgodzinne podejście z foki na przełęcz Portella del Arcalis, potem dość przyjemna wspinaczkowo grań, z jednym trudniejszym miejscem w zejściu i wreszcie zjazd Canal Sergi, mniej więcej lewą częścią ściany. W górnej części zjazdu, na relatywnie szerokich, choć stromych polach śnieżnych, czekał nas całkiem niezły powder. Właściwy kuluar okazał się wąską i niemal pionową nitką śniegu wciśniętą między wysokimi skałami, ze zdradliwymi kamienieniami pośrodku, tylko nieznacznie przykrytymi śniegiem. Odcinek ten liczył jakieś 150 metrów i należało w nim wykazać się szczególną uwagą, tym bardziej, że płynne skręcanie było niemal wykluczone. Skończyło się bez strat, jeśli nie liczyć pękniętej narty Jędrka na skutek uderzenia w kamień. Jędrek jak to Jędrek: nie przejął się zbytnio tym faktem i spokojnie zjechał na dół. Łącznie Canal Sergi oferuje około 450 m przewyższenia czyli vertical drop (vd).
<content>40831</content>
Pic Baix del Cubil
Korzystając z chwili mojej nieuwagi, czyli tego, że byłem zajęty z klientami, Jędrek zjechał dwoma żlebami ze szczytu Pic Baix del Cubil (2705 m). Obydwa znajdują się na północno-zachodniej ścianie góry. Wiele wskazuje na to, że były to pierwsze zjazdy tymi formacjami, a już na pewno lewym żlebem, który oferuje wąską nitkę śniegu z koniecznością wykonania dwóch zeskoków.
Znów d'Encampadana...
Po krótkim załamaniu pogody, podczas którego dosypało nieco puchu, ostatni – nagrodowy dzień Polskich Dni spędziliśmy znów na niezawodnym Pic d'Encampadana. Śnieg wyrównał nasze ślady, a do ekipy dołączył Antek Pawlicki, który będą świetnym narciarzem, kilka lat czas temu, w St.Moritz, pod moim okiem stawiał pierwsze kroki poza trasą. Aktualnie Antek jest już zagorzałym miłośnikiem freeride.
Do zobaczenia na śniegu!