Skip to main content

Freeride – co jeszcze trzeba wiedzieć i posiadać

Autor: |
Auto na szczycie Chaz Dura (2600 m); La Thuile. W tle Mont Blanc (4808 m) (foto: J. Zapiór)
Auto na szczycie Chaz Dura (2600 m); La Thuile. W tle Mont Blanc (4808 m) (foto: J. Zapiór)

W poprzednich materiałach na temat freeridu napisałem już sporo o specyfice działania poza trasami oraz o podstawowym sprzęcie, na którym uprawia się tego typu narciarstwo. Teraz nieco rozwinę tematykę sprzętu, który trzeba posiadać, by bezpiecznie działać w terenie, oraz w jaką wiedzę należy się wyposażyć, by działać w taki terenie w pełni świadomie.

Lawiny

Największym zagrożenie w ośnieżonym górskim terenie są oczywiście lawiny. Aby zdobyć wiedzę na temat niebezpieczeństwa związanego ze śniegiem, nie wystarczy tylko poczytać. Wiedzę na temat śniegu można zdobywać latami doświadczeń, ale zdecydowanie warto na początku skorzystać z kursów lawinowych organizowanych choćby w naszych górach – na przykład pod adresem www.kursylawinowe.pl

Do poruszania się po dzikim śniegu niezbędny jest oczywiście sprzęt lawinowy, a więc detektor, sonda i łopata. Sondę i łopatę oczywiście umieszczamy w plecaku i właśnie również plecak należy do podstawowego wyposażenia freeridera. Najlepszy patent to oczywiście plecak lawinowy, który łączy funkcję transportową z funkcją zmniejszonego ryzyka zasypania przez lawinę. W plecaku takim za pomocą szarpnięcia rączką, znajdującą się na szelce, uwalniamy reakcję napełnienia gazem balonów, które zwiększają naszą wyporność w lawinie, a to może utrzymać nas na powierzchni śniegu. Plecak pełni też funkcję protektora pleców przed uderzeniami. Pamiętajcie – nie ma jazdy poza trasą bez plecaka. Specyfika plecaków freeridowych jest na tyle obszerna, że jej omówienie wymaga osobnego artykułu.

<content>19112</content>

Tylko w towarzystwie

Podobnie jak nie ma jazdy poza trasami w samotności. To nasz towarzysz jest pierwszym ratownikiem i właściwie tylko on ma szansę wykopać nas spod śniegu, gdy jeszcze żyjemy! Oczywiście ma on obowiązek poinformować niezwłocznie ratowników, którzy zapewnią pomoc i najszybszy transport do szpitala, ale zaraz po tym telefonie musi zacząć nas szukać detektorem i kopać. Pamiętajcie – tylko w ten sposób mamy realne szanse na przeżycie.

Jeśli jesteśmy aktywni w górach, ale nie tylko w górach, warto rozważyć członkostwo w Alpenverein, które daje nie tylko ubezpieczenie od wszystkich sportów i wypadków w górach całego świata, ale także zniżki we wszystkich alpejskich schroniskach. Koszt to obecnie 65 euro rocznie.

 

Kije

Nawiązując do materiałów o sprzęcie podstawowym jak narty, buty i wiązania, nie można zapomnieć oczywiście o kijach. Ze względu na działanie w głębokim śniegu, kije poza trasę obowiązkowo muszą być wyposażone w szerokie talerzyki. Gorąco polecam kije karbonowe, ponieważ daję one bonus niskiej wagi. Osobiście od dwóch sezonów używam kijów G3 Via Carbon. Są one rozsuwane w zakresie od 100 do 145 cm. Mają odpinane paski z regulacją na rzepa. Paski powinno się zwolnić przed wjechaniem na teren potencjalnie lawinowy, by kije nie wciągały nas pod śnieg. G3 Via Carbon wyposażone są także w trójkątne talerzyki, które świetnie współpracują na podejściach. Na wyposażeniu mam też bardzo dobre kije K2 Lockjaw Backside Carbon/7075 Aluminum. Rozsuwają się one w zakresie 90-130 cm, a na wyposażeniu mamy dodatkowy piankowy uchwyt poniżej rączki – praktyczny na podejściach – oraz podziałkę do mierzenia kąta spadku stoku.

 

Co w plecaku

Wybierając się poza trasę należy być przygotowanym na różne scenariusze. Poza dokumentami, pieniędzmi i telefonem oraz rzecz jasna sprzętem lawinowym, ze sobą zabieram zawsze czołówkę (czyli latarkę zakładaną na głowę), coś na docieplenie (rodzaj cienkiej kurtki z materiału Primaloft), nóż składany Victorinox, podstawowe wyposażenie apteczki, zapas picia (najczęściej 0,75 litra napoju izotonicznego), zapas jedzenia (2-3 batony energetyczne + żel + owoc), dodatkowe rękawiczki (cienkie z Windstoppera); okulary przeciwsłoneczne (na wypadek zgubienia gogli); dodatkową czapeczkę (z wełny Merino), no i foki...

 

Rozpoznanie terenu

Jeśli decydujemy się na samodzielne działanie w terenie, musimy to robić świadomie, a oznacza to konieczność poznania miejsca. Czynimy to oczywiście w zakresie makro, czyli musimy się zorientować na strony świata, układ topograficzny dolin i grzbietów górskich, ale także w skali mikro. Kto wie czy to drugie rozpoznanie nie jest nawet ważniejsze. Musimy zlokalizować jak opadają granie, gdzie są krzaki, a gdzie las, gdzie znajdują się skały i jak płyną potoki. Najlepiej też wiedzieć gdzie znajdują się letnie ścieżki i oznakowane szlaki. Te banalne z pozoru informacje mogą uratować nam życie, a już na pewno pozwolą uniknąć wpakowania się matnię kluczenia bez celu i tracenia sił w nieznanym terenie.

Ciąg dalszy pod galerią
Auto na szczycie Chaz Dura (2600 m); La Thuile. W tle Mont Blanc (4808 m) (foto: J. Zapiór) Auto na szczycie Chaz Dura (2600 m); La Thuile. W tle Mont Blanc (4808 m) (foto: J. Zapiór)
Kurtka docieplająca The North Face Thermoball (foto: J. Trzemżalski) Kurtka docieplająca The North Face Thermoball (foto: J. Trzemżalski)
Kije G3 Via Carbon 2 (foto: J. Trzemżalski) Kije G3 Via Carbon 2 (foto: J. Trzemżalski)
Kije G3 Via Carbon 2 (foto: J. Trzemżalski) Kije G3 Via Carbon 2 (foto: J. Trzemżalski)
Kije K2 Lockjaw Backside Carbon/7075 Aluminum (foto: J. Trzemżalski) Kije K2 Lockjaw Backside Carbon/7075 Aluminum (foto: J. Trzemżalski)

 

Jacek Trzemżalski

Autor jest twórcą i był długoletnim redaktorem naczelnym „SKI magazynu”.

Aktualnie większość zimy spędza poza trasami.