Saas Fee: Jej wysokość Perła Alp
Ponad 100 olimpijczyków przyjechało na ten jeden z najwyżej położonych terenów narciarskich w Europie na treningi przed Igrzyskami w Pekinie. A według Mikaeli Shiffrin to jedno z wyjątkowych miejsc, gdzie warto oglądać nie tylko tyczki i bramki.
Saas Fee w kantonie Wallis, alpejska wioska otoczona osiemnastoma czterotysięcznikami , jest jednym z najwyżej położonych terenów narciarskich w Szwajcarii. Jest wyłączona z ruchu samochodowego. Z dworca autobusowego do hotelu można dotrzeć na piechotę lub elektryczną taksówką, podstawianą przez hotel.
W zimie, na podstawie skipassu lub przysyłanej z hotelu mailem Saastal Card, można również korzystać z wagoników ciągniętych przez elektryczną lokomotywę (to rodzaj komunikacji zbiorowej w wiosce,i autobusów w obrębie doliny (a więc położonych niżej Saas Grund i Saas Amagell). W lecie bonusem jest możliwość bezpłatnego korzystania z tutejszych wyciągów.
Ciąg dalszy pod zdjęciami i reklamą
Ulubione trasy olimpijczyków
Zimą 22 gondole i inne wyciągi obsługują 150 km nartostrad. I to jakich! Lodowiec nad Saas Fee to ulubione miejsce treningów czołowych alpejczyków. Wioska szczyci się tym, że przed Zimowymi Igrzyskami w Pekinie trenowało tu ponad 100 sportowców a 41 z nich zdobyło medale olimpijskie.
I wcale nie mieszkają oni w superluksusowych hotelach ze szkła i betonu. Bo takich w Saas Fee, poza jednym czteropiętrowym okrąglakiem, po prostu nie ma.
Więcej o Saas Fee:
Cała miejscowość ma prawdziwy, alpejski charakter a najwyższym w niej obiektem jest katolicko – protestancki kościół, który dzielą pomiędzy siebie przedstawiciele konkurencyjnych wyznań.
W rodzinnym hotelu Ambiente, takim jak dziesiątki innych tutaj, właściciel podczas wieczornej pogawędki przy kolacji wspomina, że miesiąc temu nocowała tu słowacka gwiazda narciarstwa alpejskiego, mistrzyni olimpijska z Pekinu Petra Vlhova, jesienią był też norweski alpejczyk Hendrik Kristoffersen a gdy z niedowierzaniem kręcę głową przynosi kalendarz ścienny – na karcie z grudnia 2016 na zdjęciu pomiędzy nim i żoną przy barze rozpoznaję Mikaelę Shiffrin, amerykańską supergwiazdę narciarstwa, która ma najwięcej zwycięstw w alpejskim Pucharze Świata w historii tej dyscypliny.
W koronie czterotysięczników
Shiffrin była wśród tej setki sportowców, którzy trenowali tu przed Igrzyskami w Pekinie. I zwierzała się reporterowi dziennika Walliser Bote, że oprócz koncentrowania się na skrętach i bramkach akurat tu warto rozejrzeć się wokół, bo Saas Fee to jedno z tych miejsc w którym trenuje się w niezwykłych okolicznościach przyrody.
Efekt wow jest spotęgowany gdy z podziemnej kolejki Metro Alpin, jadącej w górę niczym w sztolni, wychodzi się na nartostradę na wysokości 3500 m npm. Zaczyna się ona w swoistym wnętrzu korony, która tworzy 13 czterotysięczników (w sumie dolinę Saastal otacza ich aż osiemnaście). Szczyty najlepiej widać je z restauracji Mittelallalin, która w ciągu godziny obraca się o 360 stopni.
Ale tu można również wrócić jeszcze na chwile do wnętrza Ziemi, a dokładnie – do największego na świecie lodowego pawilonu. Prowadzi doń sztolnia o długości 70 metrów. W grocie o wielkości ponad 5,5 tys. m3 znajdują się lodowe rzeźby i zmieniające się wystawy okresowe.
Prawie dwa kilometry różnicy poziomów
Różnica poziomów pomiędzy położoną najwyżej na świecie obrotową restauracją a wioską jest imponująca, to 1800 m. Uczestnicy legendarnego Allalin Race (pod koniec marca po raz 41. ruszą 9 kilometrową trasą, rozpędzając się nawet do 140 km na godzinę) zjeżdżają nartostradami w kilka minut. Ale to i tak wersja soft w porównaniu z tymi, którzy brali udział w pierwszych wyścigach. Ci wspinali się na szczyt Allalin i z wysokości 4027 m npm mknęli nieprzygotowanymi zboczami do położonej ponad 2200 m niżej wioski.
Przed kilkunastoma laty najciekawszą przygotowaną trasą i prawdziwym wyzwaniem dla narciarzy ze sportowym zacięciem była tu Weisse Perle, czarna „trzynastka”, ale ten fragment jest już tylko nieoznakowanym offpistowym zjazdem. A przy restauracji, gdzie był początek tej nartostrady, już nie wystawiają na śnieg palm.
Gdzie zrobić obowiązkowo selfie
Niewielkie to straty. 100 km nartostrad tutaj i kolejne 50 w położonym o 5 minut jazdy skibusem Saas Grund to pełna satysfakcja z jazdy. Jednak w Saas Fee słabiej jeżdżący muszą pilnować, by z lodowcowego plateau do miejscowości zjeżdżać kierując się na stacje Fellskin i Morenia. Tędy da się zjechać kombinacją niebieskich tras, choć często przetkane są całkiem sporymi stromiznami.
Na zrobienie sobie selfie przy ogromnym, wbitym w śnieg napisie każdy dojedzie bezpiecznie. Od obrotowej restauracji aż do Langfluh nartostrady na lodowcu Fee są bajecznie szerokie a po kilku stromszych odcinkach wypłaszczają się wzdłuż imponującego jęzora przypominającego ślad gąsienic po gigantycznym traktorze. A przy górnej stacji zabytkowej kolejki Langluh, widoki zarówno na czterotysięczniki, od Monte Rosy (4634 m npm) po Dom (4545 m npm) jak i leżącą 1000 metrów niżej wioskę są obłędne.
Tam znajdziecie łatwe trasy
Ale zjeżdżanie od górnej stacji kolejki Langfluh przez Spielboden dla słabszych narciarzy może zamienić się w traumę. Zatem, dojechawszy do tego miejsca, powinni albo wspiąć się z powrotem do góry orczykiem, albo zjechać kolejką do stacji Spielboden. W ten sposób ominą naprawdę wymagające stromizny, na których dodatkowym utrudnieniem jest to, że opadają na jedną stronę i trzeba jechać tu mocno nierytmicznym skrętem.
Za to tereny przy dolnych stacjach gondolek, podobnie jak masyw Saas Grund – Saas Balen to istny raj dla stawiających pierwsze kroki na nartach. Orczyki obsługują płaskie trasy, na których wszechobecna jest atmosfera beztroskiej zabawy na śniegu.
Lunchtime na stoku
Czy w obrotowej restauracji Mittelallalin, w bezpośrednim sąsiedztwie czterotysięczników jest drogo? Sami oceńcie. Ja na lunch wziąłem Walliser Bauernsuppe – coś w rodzaju zupy jarzynowej z ogromną kiełbasą, faszerowaną dodatkowo serem oraz rivellę – taką szwajcarską colę, napój robiony z serwatki. Zupa 13 CHF, rivella 4,5 CHF. Rivellę wypiłem do końca, zupy nie byłem w stanie dojeść. Podobne ceny obowiązują we wszystkich schroniskach w Saas Fee, ale jedno jest szczególnie urokliwe. To Gletchergrotte w dolnej części nartostrad, z ogromnym słonecznym tarasem i zaskakująco niewielką liczbą stolików wewnątrz. Gulaszowa z pieczywem (11 CHF), podawanym w specjalnych filcowych sakiewkach, smakuje wybornie a ogień z kominka dociera do każdego zakątka izby.
Szwajcarskie stereotypy
Dojazd samochodem – to preferowany rodzaj transportu wśród narciarzy - jest do Saas Fee wygodniejszy niż do włoskich, popularnych stacji narciarskich jak Bormio, Livigno, Predazzo Czy Madonna di Campiglio, leżących w podobnej odległości od Polski co Saas Fee. Jednak, według statystyk Travelplanet.pl, Szwajcaria pozostaje daleko za Włochami w rankingu popularności wśród narciarzy.
Rządzi stereotyp postrzegania Szwajcarii jako drogiego kraju na narty, choć benzyna jest tu ciut tańsza niż we Włoszech, karnety w zbliżonych cenach, a w styczniu lutowe terminy ferii w dolinie Saas można było zarezerwować w okolicach 2000 zł (tygodniowy pobyt ze śniadaniami i obiadokolacjami).
Jest też inny stereotyp: narty w Szwajcarii to swego rodzaju egzotyczny wypad zimowy, którym można pochwalić się tak jak spędzeniem wakacji na Malediwach a nie w Egipcie.
Jarosław Kałucki
Autor jest ekspertem narciarskim Travelplanet.pl