Skip to main content

Kouty nad Desnou – przedłużamy weekend w Jesionikach.

Autor: |
Z lewej strony, pod liną - wylot czerwonej trasy do freeridu (fot. P. Burda
Z lewej strony, pod liną - wylot czerwonej trasy do freeridu (fot. P. Burda

Słowo się rzekło, przedłużamy pobyt w Jesionikach i jedziemy do oddalonego o niespełna godzinę jazdy ośrodka Kouty nad Desnou. Śmiejemy się, że jedziemy do Kotów, zastanawiam nad reakcją sierściuchów pozostawionych w domu ;). Brzmieniowe podobieństwo jest przypadkowe, tak naprawdę Kouty to nic innego, jak Kąty, naszym celem Kąty nad Desną, rzeką płynącą przez północną część Moraw.

Droga pnie się serpentynami, im wyżej jesteśmy, tym bardziej zimowe widoki za oknami samochodu. Robi się bajkowo, w końcu mamy słońce, śnieg i lekki mróz – z niecierpliwością czekamy na narty.

Wczoraj w Dolni Morava sprawdziłem w internecie, co czeka za górką, w liczbach Kouty wyglądają całkiem interesująco.

  • Nowa niebieska trasa o długości 3050 m i różnicy poziomów 520 metrów – idealna dla rodzin z dziećmi.
  • Czerwona trasa „grzbietowa” – 2450 m długości i deniwelacja 500 m
  • Czerwona trasa „niedźwiedzia” – 2150 długości i deniwelacji 500 m
  • Razem ponad 11 km tras
  • Liczne trasy biegowe na wysokości od 100 do 1300 m n.p.m.
  • Ośrodek jest "przyjazny skitourom" (konieczny zakup specjalnego skipasu dla SKIALPINISTÓW)

Jak jest w rzeczywistości, przekonamy się za chwilę. Narciarską wizytę zaczynamy od wypożyczalni, oferta bardzo dobra – od nart dla początkujących po fajne slalomki i narty do giganta. Z butami podobnie – nie można narzekać.

Stok zaczyna się tuż nad parkingiem i budynkiem z kasami, wypożyczalnią. Przechodzimy mostkiem, zapinamy narty i ruszamy na wyciąg. W końcu mamy pogodę, lekki mróz, słońce, doborowe towarzystwo, to będzie dobry dzień. Orczykiem wyciągamy się nad snowpark, by po krótkim dojeździe osiągnąć dolną stację kolei krzesełkowej. Na niej i na wariantach tras niebieskich i czerwonych spędzimy dzisiejszy dzień.

O pierwszej części weekendu w Jesionikach przeczytasz tu:

W Koutach można spróbować freeridu w wersji bardzo bezpiecznej – trasy obsługiwane przez wyciąg. Czerwona (oznaczona przerywaną linią) trasa nr 9 wiedzie pod linią krzesełka od górnej stacji i łączy się z niebieską 3. Drugi trudniejszy freeridowy odcinek to czarna 10 prowadząca leśną przeniką od niebieskiej 3 i łączący się z czerwoną trasą numer 4. Niestety warunki śniegowe nie pozwoliły na przetestowanie.

Z najwyższego punktu ośrodka mamy przedni widok, pierwszy raz w ten weekend widzimy panoramę gór, widzimy też miejsce, dokąd zmierzamy :).

Górna polana przypomina odrobinę słynne południowotyrolskie schronisko Oberholz w Obereggen. Zaczynamy zjazd szeroką polaną, by po kilkuset metrach skręcić w lewo na długi, niezbyt nachylony odcinek, który doprowadzi nas do trudniejszej części stoku na czerwonej trasie numer 3. Po drodze mijamy, po lewej stronie wylot freeridowej „dziewiątki” i początek „dziesiątki”. Na czerwonym odcinku zaczyna się zabawa.

Warunki śniegowe przednie, słońce i widoczność dają nam ogromnie pozytywnego kopa. Decyzja o przyjeździe była strzałem w dziesiątkę. Obracamy kilka razy, krótka przerwa na nawodnienie i dalej na stok. Kończymy dzień w Koutach późnym obiadem w restauracji na parkingu. Ciekawy wystrój, dobra kuchnia i normalne ceny – to też nam się podoba.

Zasady dla skiturowców w Koutach nad Desnou:

  • Wstęp na trasy tylko po wykupieniu skipasu dla skialpinistów
  • Obowiązek założenia odblaskowej opaski (otrzymasz ją kupując skipas)
  • Po trasach narciarskich można się poruszać jedynie "poboczem" w maksymalnej odległości 2 metrów od krawędzi trasy
  • Zakaz wstępu na trasy narciarskie w godzinach od 16:15 do 9:00
Ciąg dalszy pod galerią
Z lewej strony, pod liną - wylot czerwonej trasy do freeridu (fot. P. Burda Z lewej strony, pod liną - wylot czerwonej trasy do freeridu (fot. P. Burda

Koniec końców oddajemy sprzęt i jedziemy do hotelu, dziś czeka nas nocleg w „sanatorium”, jutro chcemy skorzystać z wód termalnych w Velke Losiny. Hotel Diana, na który pada wybór, jest jednym z wielu miejsc noclegowych dla gości sanatorium. Wnętrza odrobinę mniej luksusowe, pokoje mniejsze, spa również niewielkie. Jednak kuchnia rekompensuje wszelkie niedogodności. Ucztujemy do późnych godzin, wręcz nie chcemy odchodzić od stołu, licząc, że jeszcze coś zmieścimy. Zarówno mięsożercy, jak i weganie i wegetarianie będą zachwyceni. Polecam.

Ciąg dalszy pod galerią

Będąc w Velkich Losinach nie można ominąć manufaktury Pani Jany Kasparowej. Jej cukiernia i wytwórnia czekoladowych pralinek może sama w sobie być celem przyjazdu. Jest to miejsce „koniecznie do odwiedzenia”. Zapach, smak i historia powstania budują magię „Velkolosinskie pralinki”. Idealnym podarunkiem będą praliny w pudełku z czerpanego papieru z pobliskiej papierni, której dzieje sięgają XVI wieku.

Zainteresowani pochodzeniem pięknych, ręcznie robionych opakowań odwiedzamy również papiernię. W części muzealnej przedstawiona jest historia papieru i papierni na ziemiach czeskich. W „produkcyjnej” – papiernia do dziś działa, produkując między innymi dyplomy wielu wyższych uczelni – można zobaczyć jak drzewiej wyglądało wytwarzanie papieru – warto.

Ciąg dalszy pod galerią

Narciarską wizytę w Czechach kończymy w Gorącym Sercu Jesioników, Parku termalnym Therme Losiny.

Korzystamy z leczniczych właściwości wód termalnych, grzejemy w saunach i chłodzimy głowy w zewnętrznych basenach.


  • Redaktor naczelny Piotr Burda