Skip to main content

Tak, ten region jest blisko, bardzo blisko, jeśli masz szczęście i mieszkasz na południu kraju to zaledwie 6-7 godzin jazdy samochodem od ciebie, jeśli w głębi, to do pojedziesz trochę dłużej zawsze jednak zdecydowanie krócej niż do innych, bardziej znanych kurortów narciarskich w Austrii.

 

Nazwa Pyhrn – Priel niewiele wam zapewne mówi, Hinterstroeder pewnie trochę więcej, szczególnie miłośnikom Pucharze Świata w narciarstwie alpejskim. Ośrodek jest mało znany w Polsce, a naprawdę warto go odwiedzić.

Nie jest to olbrzym, nie dysponuje setkami kilometrów tras, nie jest też położony szczególnie wysoko, jego atutami są urozmaicone trasy, piękne widoki, położenie i kilka drobnych szczegółów, o których za chwilę opowiem.

Ruszamy z Katowic kilkanaście minut po północy, A4 na Gliwice przesiadka na A1 i przez Gorzyczki, Ostrawę, Brno, Mikulow dojechać do grodu Świętego Hipolita, tam opuszczamy autostradę, by po niecałej godzinie dojechać do celu. Zaraz, Zaraz „Święty Hipolit” o co chodzi, gdzie leży, pytacie. Znacie je doskonale, jeśli nie z wizyty, to ze znaków drogowych na austriackich autostradach – chodzi o St Pölten (Pölten to austriacka forma imienia Hipolit).

 

W uroczym, będącym połączeniem tradycji i nowoczesności hotelu Landhotel Stockerwirt meldujemy się przed 8 rano. Do rozpoczęcia doby hotelowej mamy jeszcze sporo czasu, zostawiamy wiec bagaże, przebieramy się w stroje robocze i jedziemy na narty. Dziś wybieramy Hinterstroder.

Narciarska oferta Pyhrn Priel

Pyhrn Priel to właściwie dwa niezależne ośrodki narciarskie, wspomniany Hintertroeder i mniejszy Wunzeralm, razem dysponują 62 km tras narciarskich (40 w Hinterstroeder i 22 i Wunzeralm).

Hinterstroder

Hintestroeder wita nas lekkim deszczem, przez chwilę nie chce nam się wysiadać z samochodu na obszernym parkingu, mija kilka minut i jak to często w górach bywa: chmury zaczynają znikać, niebo robi się coraz bardziej niebieskie. Uzupełniamy sprzęt z bogatego wyboru w miejscowej wypożyczalni Intersport i idziemy do gondoli. Nie jest to konstrukcja pachnąca nowością, spełnia jednak nadal doskonale swoją rolę – wywozi nas w górne partie ośrodka.

Po kilku minutach wysiadamy w miejscu gdzie tętni jego serce. To tu znajdują się restauracje, przedszkole narciarskie wraz z poletkami dla nieco starszych, lecz nadal początkujących narciarzy. Stąd również zaczyna swój bieg wyciąg krzesełkowy prowadzący w górne partie ośrodka skąd uzyskujemy dostęp do większości tras. Korci nas, by od razu pojechać na słynną czarną trasę Invero (nachylenie miejscami do 70%), lecz rozsądek zwyciężą i po przerwie na kawę jedziemy na łagodne niebieskie stoki.

Po rozgrzewce na niebieskiej „trójce” poprawionej przy drugim zjeździe czerwoną szóstką decydujemy się na  czarną trasę numer 10. „Jej sława” to nachylenie miejscami dochodzące do 70%. Trasa miejscami jest muldziasta, lecz jak na marcowe warunki utrzymana jest bardzo dobrze. Wracamy na górę 6 osobą kanapą i ruszamy na ostatnią w tej sesji czarną 11. Trasa po stromym początku zamienia się w łagodniejszą czerwoną i doprowadza nas do dolnej stacji krzesełka Hosskogel, którym dostajemy z na 1858 m n.p.m., Tym razem nie jedziemy od razu w dół, przenosimy się na dwa orczyki obsługujące najwyżej w ośrodku położoną trasę – niebieska „trzynastkę”. Odpoczywając, jedziemy 13 a następnie 3 do schroniska Barenhutte, gdzie robimy dłuższą przerwę.

Na szczęście przerwa nie wpływa na nasze morale i zostawiona na deser słynna z Pucharu Świata czarna trasa 2a im. Hanness`a Trinkl`a została pokonana. Pokonana w całkiem niezłym stylu, jej główną trudnością jest długość mocno nachylonego odcinka. Nie osiąga on rekordowych wartości, nadrabia skutecznie długością i w mokrym marcowym śniegu daje popalić. Z reporterskiego obowiązku zaliczyliśmy jeszcze czerwoną jedynkę i narciarsko spełnieni wróciliśmy do hotelu.

Landhotel Stockerwirt

Prowadzony przez wielopokoleniową rodzinę hotel jest połączeniem tradycji w starym skrzydle i nowoczesności w nowym, które oprócz pokoi oddaje gościom do dyspozycji spore SPA z saunami, basenem i strefą relaksu. Tam też zaraz po recepcyjnej biurokracji skierowaliśmy nasze kroki. Warto było, sauna, basen i relaks pozwoliły zregenerować siły nadwątlone całonocną jazdę samochodem i wyczerpującym narciarskim dniem. Dopełnieniem była doskonała miejscowa kuchnia, wielodaniowa kolacja i przednie wino zakończyły nasz pierwszy dzień w Pyhrn – Priel.

Wurzeralm

Śniadanie i w drogę, dziś czeka nas nieco dłuższy dojazd, nasz cel — Wurzealm oddalony jest od naszego hotelu o pół godziny jazdy. Dziś będzie mniej stromych męczących czarnych zjazdów, Wurzearm jest ośrodkiem typowo rodzinnym, przeważają tu trasy niebieskie, ośrodek jest idealny dla rodzin.

Jazdę zaczynamy od wyjazdu kolejką szynową, popularnym kretem, na polanę,  z której można dostać się do położonych wyżej wyciągów i tras w tym czerwonej 3 przechodzącej w czarny wariant 3a i drugiej, ostatniej tu czarnej trasy – 5a będącej wariantem niebieskiej 5. Najwyższym punktem ośrodka jest szczyt Frauenkar (1870 m. n.p.m.), z którego możemy zjechać wspomnianą już czerwoną trasą nr 3. Najwięcej, jak już wspomniałem, jest tu tras niebieskich, z których najdłuższa oznaczona nr. 2 prowadzi z górnej stacji krzesełka Gammering do głównego parkingu, długość i przewyższenie sięgające prawie 800 stanowią fajne wyzwanie na ostatni zjazd.

Tak też czynimy, mając przed sobą kilka godzin jazdy samochodem, kończymy narciarski weekend pożegnalnym zjazdem niebieską „dwójką” z silnym postanowieniem – jeszcze tu wrócimy.