Skip to main content
Szczyrk ON Czyrna Solisko

Narciarstwo w Polsce oczami ekologów.

Jak nas widzą ekstremalni ekolodzy, narciarstwo to ZŁO !!!

Długo zastanawialiśmy się w Redakcji nad przedrukiem tego artykułu, zamieszczonego już dość dawno temu w "Kropla" magazyn ekologiczny zima 1999/2000, nr 4/99.

Decyzja o publikacji została spowodowana zalewającymi redakcję pytaniami dotyczącymi inwestycji, a właściwie ich braku, w polskich górach. Po lekturze poniższego materiału zobaczycie w jak trudnej sytuacji znajdują się właściciele ośrodków narciarskich w Polsce.

Droga urzędowa przy jakichkolwiek inwestycjach jest w Polsce bardzo długa, gdy inwestycja planowana jest na terenie, lub w pobliżu, Parku Narodowego czy Krajobrazowego, czas załatwienia stosownych pozwoleń jest jeszcze dłuższy. Gdy wreszcie potencjalny inwestor dostosuje swój projekt do obowiązującego w Polsce prawa o Ochronie Środowiska, otrzyma stosowne, wymagane prawem pozwolenia i chcę rozpocząć inwestycje okazuje się że, jego trud i nakłady być może poszły na marne...

Dlaczego?

Bo organizacje ekologów, czuwają. Nie jest moim zamiarem podważać sensu istnienia pozarządowych organizacji stojących na straży ochrony środowiska, są one potrzebne i na pewno działania niektórych z nich przynosi wiele dobrego. Lecz działania ekstremistów kładą złe światło na poczynania wszelkich tego typu organizacji. Poniższy artykuł prezentuje właśnie poglądy ekstremalnych ekologów.

Janusz Korbel
Foto: "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot"
Foto: "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot"

Poglądy i opinie Autora poniższego artykułu nie mają nic wspólnego z poglądami Redakcji Narty.pl.

Dzika przyroda jest matrycą wszelkiego życia. W przeciwieństwie do systemów tworzonych przez człowieka, wymagających ogromnych nakładów i interwencji, by zachować ich stabilność, system, który przyroda stworzyła drogą prób i błędów w ciągu milionów lat ewolucji jest nadzwyczaj stabilny. Jednym z najdoskonalszych dowodów na to jest las naturalny. Dzisiaj lasy naturalne w Polsce stanowią ułamek procenta powierzchni i oprócz nielicznych puszcz nizinnych z Białowieską na czele, zachowały się jeszcze gdzieniegdzie w górach.

Jeszcze przed kilkuset laty Karpaty i Sudety porastały wspaniałe, bogate w gatunki, wielopiętrowe lasy poprzerywane jedynie potokami i torfowiskami. Nad nimi, w reglu górnym królowały świerkowe bory. Niestety, intensywna działalność eksploatacyjna człowieka zniszczyła ponad 99% górskiej puszczy, zamieniając ją w monokulturową uprawę. Los dla górnoreglowych borów świerkowych okazał się nieco łagodniejszy, bo na wysokości ponad 1200 metrów świerki rosną wolno, transport jest dłuższy i utrudniony a więc eksploatacja była nieopłacalna. A jednak roślinności wysokogórskiej i borów górnoreglowych mamy w Polsce bardzo mało. Jest tak dlatego, że wysokich gór mamy w Polsce bardzo mało. Wszystkie polskie góry o wysokości powyżej 1200 m npm zmieściłyby się w jednej, małej alpejskiej dolinie. Tatry są tysiąc razy mniejsze od Alp!

Pomimo tak niewielkich obszarów górskich, ponieważ były one trudno dostępne, przetrwały na nich unikatowe systemy przyrodnicze, żyją tam specyficzne gatunki roślin i zwierząt tak symbolicznych dla ginącej przyrody jak niedźwiedź, wilk, ryś, kozica, świstak, orzeł, głuszec czy cietrzew. Dzisiaj te tereny stały się najatrakcyjniejsze dla nowego przemysłu - najbardziej zagrażającemu przyrodzie Europy (według opinii Komisji Europejskiej) - narciarstwa.

"Narciarz jeździ po śniegu, to on nic nie niszczy..."

Takie słowa słyszeliśmy z ust różnych przedstawicieli lobby narciarskiego, od inwestorów, przez sportowych dziennikarzy, po GOPR-owców. Dzisiaj narciarz nie jeździ tylko po śniegu. Narciarz musi zakupić drogi, specjalistyczny sprzęt (co oczywiście kosztuje trochę Ziemię, a nie ma nic wspólnego z zaspokajaniem konieczności życiowych), musi dojechać w pobliże zbocza (potrzebny samochód i szosa), zaparkować (potrzebny parking), wyjechać na górę (potrzebny wyciąg lub kolejka linowa), zjechać (potrzebna trasa narciarska i śnieg), zjeść, napić się, ogrzać, wydalić (potrzebne zaplecze hotelowe). Wszystko to dzieje się w zimie, kiedy zużycie energii jest znacznie większe.

Zatrzymajmy się najpierw przy trasie narciarskiej. Według nowoczesnych parametrów powinna mieć ona 30 m szerokości. W zasadzie powinny być koło wyciągu minimum dwie trasy: łatwiejsza i trudniejsza. Przyroda jest w trakcie ewolucji niczego takiego nie stworzyła. Dlatego musimy wycinać drzewa, wysadzać dynamitem skały i udoskonalać przyrodę profilując trasy narciarskie. Musimy też wysiewać odpowiednie gatunki obcych traw i umacniać zbocze, bo na skutek wylesień i eksploatacji narciarskiej roślinność znika, gleba, która w górach tworzy się tysiące lat zaczyna się zsuwać i na trasach narciarskich zdarzają się lawiny błotne i inne katastrofy. Tysiąc razy większe od polskich gór Alpy - jak piszą Austriacy - "ogradza się, betonuje, karczuje i okablowuje, byleby tylko wyrwać Alpom jeszcze jedną trasę zjazdową dla kilku zwariowanych narciarzy" (Der Spiegel). Powoduje to lawiny, osunięcia skał, erozję gleby, wyjałowienie, powodzie i fekalizację. Tymczasem w Alpach mamy setki razy mniejsze zagęszczenie infrastruktury narciarskiej w stosunku do powierzchni gór niż w górach polskich!

Ogromne, nienaturalne "sztuczne hale" jakimi są trasy narciarskie charakteryzują się bardzo małą chłonnością gleby. Śnieg na sztucznie naśnieżanych i ubitych ratrakami i nartami zboczach zalega dłużej niż obok i skraca się wegetacja. Chłonność takich zboczy jest od 10- do 20 razy mniejsza niż chłonność lasu. Jest 3-krotnie mniejsza niż zwyczajnej hali. Jeśli chcemy mieć powodzie - budujmy trasy narciarskie. W dodatku las wokół takich wylesionych pasów narażony jest na podmuchy wiatru i inne niekorzystne zjawiska, powodujące jego uszkadzanie i z czasem zamieranie.

Trasy i wyciągi narciarskie bezpowrotnie oszpecają krajobraz, w wyższych partiach gór, poza budowlami inżynierskimi trzeba ustawiać oznakowania w postaci tyczek, plastykowych i metalowych tablic i kolorowych znaków.

Nie trzeba przypominać, że narciarstwo powoduje niszczenie gleby i roślinności, nie wszyscy jednak wiedzą, że wiele zwierząt prowadzi aktywny tryb życia właśnie w zimie (np. kozica, ryś, głuszec - tokujący na wiosnę, cietrzew). Trasy narciarskie wypłaszają te zwierzęta, uniemożliwiają wędrówkę i izolują populacje.

czym jest naprawdę narciarstwo?

Gdyby kilkuset narciarzy jeździło w polskich górach nie warto by było w ogóle zawracać sobie głowy problemem narciarstwa. Ale cóż - każda forma aktywności człowieka, kiedy staje się masowa zaczyna być problemem. W ograniczonym środowisku nie można bezkarnie rozwijać w nieskończoność jego eksploatacji. A narciarstwo jest formą eksploatacji przyrody. Dla jednych jest zabawą, dla drugich biznesem, a biznes rozwija się tylko wtedy, kiedy następuje wzrost. Dlatego wymyśla się nowe rodzaje nart, inne, podobne sporty zimowe jak snowbord, produkuje się tysiące modeli gogli, rękawic, kijków, ubrań, butów narciarskich, buduje się szybsze wyciągi, kolejki, sztuczne naśnieżanie zboczy, oświetlenie stoków w nocy, muzykę na zboczach, stacje narciarskie oferujące coraz szerszą gamę usług rozrywkowych, parkingi coraz bliżej wyciągów. Wszystko po to, żeby więcej ludzi, szybciej skorzystało z przyrody na danym obszarze i zostawiło więcej pieniędzy. Jedynym warunkiem interesu jest rozwój i wzrost. Stagnacja prowadzi do przegrania z konkurencją obok, a także na Słowacji, w Czechach, w Austrii, Niemczech, Włoszech... Biznes to biznes, jeśli biznes narciarski nie napotka społecznego oporu to temu naciskowi nie oprze się nikt, bo nikt nie potrafi rezygnować z pieniędzy; trasy będą coraz szersze, coraz lepiej oświetlone, będzie przybywało parkingów, hoteli, knajp, odpadów, spalin, hałasu; pajęczyna infrastruktury powoli pokryje całe góry nadające się do uprawiania narciarstwa.

Na szczęście narciarstwo zjazdowe budzi coraz większe protesty w wielu środowiskach na całym świecie. Przeciwko planom olimpiady w Tatrach protestowali nie tylko ekolodzy, ale także polscy nobliści i ludzie kultury i nauki, podobnie było na Słowacji. Od kilkunastu lat każda olimpiada zimowa jest oprotestowywana. W ubiegłym roku doszło do dramatycznego, skrajnego protestu w USA, gdzie nieznani sprawcy spalili największy ośrodek narciarski w Ameryce, Vail. Pomimo ewidentnie przestępczego charakteru tego czynu prasa amerykańska pisała, że niszczenie w rejonie Vail ostatniego naturalnego schronienia rysia przez ekspansję narciarstwa jest również niedopuszczalne i ma cechy przestępstwa.

jakie są plany?

We wszystkich polskich górach planuje się budowę nowych i rozwój istniejących ośrodków narciarskich, wyciągów i tras. Co jakiś czas ożywa, masowo oprotestowany przed dziesięciu laty, pomysł budowy stacji narciarskiej w Bieszczadach, planuje się kolejkę na górę Jałowiec. Kilkadziesiąt wyciągów i tras - wiele na terenie parku narodowego - planują gminy w Karkonoszach, na zdewastowanym już potężnie Pilsku zamierza się wybudować dodatkową kolejkę krzesełkową (po stronie słowackiej do polskich terenów narciarskich przylega największy rezerwat ścisły naturalnego lasu górskiego, gawruje tam niedźwiedź, żyje głuszec i cietrzew). Kilkadziesiąt wyciągów to ambitne plany inwestorów na obszarze Beskidu Sądeckiego (m.in. na Runek, w paśmie Radziejowej, na Eliaszówce, Pustej Wielkiej i in.). W sercu projektowanego Turnickiego Parku Narodowego, w Arłamowie już wybudowano wyciąg i zbiornik wodny mogący służyć do sztucznego naśnieżania, nie starczyłoby miejsca w artykule na wymienienie planów w Beskidzie Małym, Śląskim i Żywieckim. Najnowszy pomysł to m.in. budowa kompleksu turystyczno-rekreacyjnego na Leskowcu i Groniu Jana Pawła II w gminie Andrychów. Planuje się tam budowę kolejki linowej na Groń Jana Pawła II, 13 km tras narciarskich i "odpowiednią" ilość wyciągów. Mimo protestów leśników i dyrekcji Parku Krajobrazowego Beskidu Małego wszyscy zebrani podczas lutowego spotkania w urzędzie miejskim przekonywali, że z takiej inwestycji wynikają same korzyści. Narciarze bynajmniej nie zrezygnowali też z budowy nowych wyciągów w Tatrzańskim Parku Narodowym i zwiększenia przepustowości kolejki na Kasprowy Wierch.

kompromis

Najbardziej eufemistycznym i nadużywanym słowem w dyskusjach o nowych inwestycjach narciarskich w górach jest "kompromis". Zwolennicy wyciągów przedstawiają się społeczeństwu jako umiarkowani i rozsądni zwolennicy kompromisu i postępu. Powiadają mniej więcej tak: "Wybudujemy kolejkę, trasę, wytniemy parę drzew, ale za zarobione pieniądze oczyścimy rzekę, a może nawet utworzymy gdzieś obok, na nieużytkach jakiś mały rezerwat." To ochroniarze są zacietrzewieni i nie chcą iść na kompromis. Trzeba znaleźć złoty środek - mówią - oto klucz do sukcesu. To tak, jakby ktoś przystawił mi w restauracji pistolet do głowy, zażądał pieniędzy, a po chwili powiedział: "Idźmy na kompromis, daj mi tylko połowę pieniędzy, które masz na obiad, a za resztę kup sobie bułkę". Nie można wymienić cietrzewia czy rysia na oczyszczalnię ścieków. Przyroda jest ogromnie złożonym systemem, z którego człowiek nie może zrobić "złotego środka". Dyrektor Polskich Kolei Linowych z Zakopanego powiedział w Andrychowie: "Konieczne jest zrównoważenie rozwoju turystyki z ekologią, ponieważ nikt nie pójdzie w tereny zdewastowane". Chociaż "równoważenie ekologii" z czymkolwiek jest logicznym nonsensem, to jednak taka argumentacja trafia do wielu ludzi. Dla przyrodniczego dyletanta niezdewastowanym terenem mogą być brukowane alejki i ławki na szczycie góry pociętej wyciągami, a naturalny las nieestetycznymi chaszczami. Termin "kompromis" jest tutaj używany eufemistycznie. Kiedy niszczymy jakiś ekosystem to zabijamy w nim pewien system życia. Nie można zabić połowicznie, kompromisowo. Dlatego znane jest w świecie hasło "Nie ma kompromisu w obronie matki Ziemi!". "Kompromis" to kategoria społeczna oznaczająca wzajemne ustępstwa dla osiągnięcia korzyści. Nieustanne zamachy lobby narciarskiego na resztki górskiej przyrody prowadzą do jej niszczenia, a korzyści odnosi tylko jedna strona, chyba, że znajdzie "kompromisowych" ekologów, którzy zarobią na serwilistycznej ekspertyzie. Ale i wówczas przyroda tylko straci. Można zabijać szybciej lub wolniej, podpalacz może spalić najpierw kilka drzew lub podłożyć ogień w całym lesie - czy tego pierwszego nazwiemy kompromisowcem? "Kompromis" może być bardzo blisko "kompromitacji".

kto z tego korzysta, a kto na tym traci?

Narciarstwo jest sportem drogim. I chociaż na stokach widzimy tysiące ludzi, to są to tylko najbogatsi, stanowiący elitę naszego społeczeństwa. Przeciętni ludzie mogą co najwyżej pobawić się na oślej łączce.

W najbardziej sprzyjającym roku sezon narciarski trwa w Polsce 4 miesiące, najczęściej jednak dni nadające się do uprawiania narciarstwa ograniczają się w sezonie do jednego miesiąca. W związku z ocieplaniem się klimatu i anomaliami pogodowymi należy się liczyć z tym, że sezon narciarski będzie coraz krótszy i trzeba go będzie sztucznie przedłużać sypiąc sztuczny śnieg. W końcu jednak sporty zimowe w polskich górach będą zamierały. Pozostanie po nich bezpowrotnie zdewastowany krajobraz i zaśmiecone zbocza. Zauważmy, że już dzisiaj narciarze - chociaż stanowią znikomy, acz bogaty procent mieszczuchów korzystających z gór - odbierają turystom prawo do korzystania z niezdewastowanego krajobrazu w pozostałych 8 miesiącach roku.

Duże ośrodki narciarskie jak na Pilsku, należą do wyspecjalizowanych, ogromnych agencji czerpiących zyski z wyciągów i hoteli (w tym przypadku Gliwickiej Agencji Turystycznej /od niedawna funkcjonującej chyba pod inną nazwą/, która powstała w środowiskach kopalnianych, bo największe inwestycje, pomijające często prawo, wykonywał w Beskidzie Żywieckim i Śląskim resort górnictwa). Oczywiście dają zatrudnienie grupce mieszkańców górskich wsi, ale przede wszystkim konkurują z lokalnymi inwestorami i bazą hotelową. Inny scenariusz jest na Jaworzynie Krynickiej, gdzie spółka Kolej Gondolowa jest powiązana z lokalnymi inwestorami, ale nie uchroniło to cietrzewia od wyniesienia się ze stoków Jaworzyny, w fatalnym stanie jest pomnik przyrody Diabelski Kamień usytuowany tuż przy trasie narciarskiej, podczas prac budowlanych zasypana została jedyna jaskinia w rejonie Jaworzyny. Traci więc nie tylko przyroda, ale także prawdziwi turyści. Zakopane nie dostało prawa do organizowania igrzysk, ale grupa skupiona wokół tej idei zarobiła już dużo pieniędzy i zamierza dalej występować z nią na forum publicznym, bo daje to okazję do podróży, reklamy i zarabiania pieniędzy, a przy okazji można wywierać nacisk na obrońców przyrody i pod pretekstem przygotowań olimpijskich realizować kolejne inwestycje w górach. Lobby narciarskie stanowią ludzie bogaci i ustosunkowani, nie należy się więc dziwić, że dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego wciąż jest atakowany przez ludzi biznesu i polityki za skrupulatne wypełnianie powierzonych obowiązków. Jak pisała Trybuna Opolska "Zwolennicy zarabiania pieniędzy na amatorach białego szaleństwa postrzegają góry jako swoiste nierówności terenu, które tylko wtedy są coś warte, gdy opasze się je siecią wyciągów, bufetów z piwem i parówkami oraz hoteli".

prawo nie działa

Charakterystyczną cechą inwestycji narciarskich jest to, że w ich przypadku nic nie trzeba sobie robić z obowiązującego prawa. Nielegalnie wysadzano dynamitem zbocze Kasprowego, nielegalnie wycinano kosodrzewinę w Tatrach, Karkonoszach i na Pilsku, bez pozwolenia budowano wyciągi, drogi, parkingi w wielu miejscach - ostatnio na Jaworzynie Krynickiej. Wszystkie te inwestycje zostały następnie zalegalizowane lub wobec winnych nie wyciągnięto żadnych konsekwencji. Nie zauważa się, że konserwacja i modernizacja urządzeń pociąga za sobą dalsze zniszczenia. Wokół wyciągu na Kopę w Karkonoszach leżą w parku narodowym stare bloki betonowe i zużyte podpory. Na stoku Szyndzielni do dzisiaj można znaleźć w lesie porzucone, stare wagoniki kolejki linowej. Kiedy odnawiano trasę zjazdową FIS II w Tatrach, wycięto prawem chronioną kosówkę na pasie szerokości 10 m i długości 350 m. Jej wiek przekraczał 100 lat.

uczeni na usługach biznesu

Od pewnego czasu obserwujemy zjawisko serwilizmu ekspertów. Ponieważ każda nowa inwestycja narciarska wymaga oceny jej oddziaływania na środowisko, inwestorzy zorientowali się, że przychylną ocenę można uzyskać za odpowiednią cenę. Nawet pomysł zimowych igrzysk olimpijskich w Tatrzańskim Parku Narodowym eksperci lobby olimpijskiego przedstawiali jako igrzyska ekologiczne. Prawdopodobnie znalazł by się ekspert, który by uzasadnił, że kolejka linowa na Babią Górę i budowa tam trasy narciarskiej będą korzystne ze względów ekologicznych.

technika w służbie narciarstwa

Narciarstwo jest dzisiaj nierozerwalnie związane z samochodem. Żeby dobrze jeździć na nartach i żeby to jeżdżenie sprawiało przyjemność trzeba jeździć często i wymieniać sprzęt, który się zużywa i starzeje. Samochód pozwala skorzystać z każdego wolnego dnia czy popołudnia. Jak więc widzimy jest to rozrywka kosztująca nieporównanie więcej energii i której towarzyszy nieporównywalnie więcej odpadów i trucizn niż na przykład pieszej wycieczce w góry. Jak tragiczny jest wpływ samochodu na środowisko nie trzeba nikomu tłumaczyć, ale dużo większy jest ten wpływ w warunkach zimowych. Przeciętny narciarz wyjeżdżający z Katowic do Szczyrku na jeden dzień lub popołudnie na narty zapłaci około 70 zł za benzynę, 100 zł za wyciągi, 30 zł za posiłek i parking, co daje razem około 200 zł. Za tę sumę mógłby wykupić na Słowacji dwa drzewa w tworzonym społecznym wysiłkiem rezerwacie lasu górskiego. Na ogół nie zdaje on sobie sprawy, że za kilka godzin jego zabawy zapłaciły życiem rośliny i zwierzęta, że przyczynił się do pogorszenia światowego bilansu tysiące razy bardziej niż turysta. Trasy narciarskie muszą przygotować specjalne pojazdy gąsienicowe, zwane ratrakami - one również spalają tony paliw, emitują decybele i wydalają spaliny. Lemiesze pługów są ostre, gąsienice z metalowym użebrowaniem mielą pod sobą śnieg aż do ziemi, a frezy nieraz zedrą darń czy uszkodzą kosodrzewinę lub inne rośliny. Trasy narciarskie muszą być zabezpieczone płotkami i siatkami z tworzyw sztucznych. Również do tras wyciągów orczykowych stosuje się plastykowe maty, by chroniły narty przy braku śniegu. Ktokolwiek chodził po lesie w pobliżu tras narciarskich musiał spotkać z plastykowymi śmieciami (płaty siatek, fragmenty igielitu, talerzyki, fragmenty płóz, opakowania po smarach, butelki po napojach, puszki itp.) porozrzucanymi nieraz setki metrów od nartostrad.

Narciarze na ogół nie zdają sobie sprawy z tego, jak rozbudowane są urządzenia zapewniające atrakcyjność stoku. Do najpopularniejszych należą - oprócz urządzeń wyciągowych - słupy oświetleniowe, sieć energetyczna i radiofonizacyjna (przyjemniej się jeździ przy muzyce), urządzenia do sztucznego naśnieżania. Te ostatnie to nie tylko hałaśliwe armatki śniegowe. Żeby funkcjonowały potrzebują: ujęcia wody, podziemnego systemu rurociągów i hydrantów przy trasach, stacji pomp, linii przesyłowych i urządzeń zasilających w energię elektryczną, niekiedy wież lub urządzeń chłodniczych, a w niektórych systemach również urządzeń do sprężania i przesyłu powietrza. Na stworzenie 30 cm śniegu na jednym metrze kwadratowym potrzeba około 100 - 120 litrów wody! W sezonie przyjmuje się, że potrzeba 200 litrów wody na metr kwadratowy naśnieżanej trasy. A mówi się o potrzebie wychowania w poczuciu odpowiedzialności za przyrodę i konieczności oszczędzania wody. Skład takiego sztucznego śniegu jest taki sam jak użytej wody, często zanieczyszczonej organicznie i chemicznie, co w efekcie powoduje zasolenie gleby w okolicach tras i inny negatywny wpływ na roślinność górską. Armatki powodują hałas, a zwykle pracują w nocy. Niskociśnieniowe emitują do 80 dB w odległości dwudziestu metrów, a wysokociśnieniowe do 115 dB co skutecznie zakłóca życie zwierzynie. Hałas z pracujących wyciągów słychać w okolicy wielu kilometrów, o czym mogłem się często przekonać wędrując zimą po górach w rejonach narciarskich.

Po nartach proponuje się coraz częściej wypożyczenie hałaśliwych, smrodzących skuterów śnieżnych, a schroniska w pobliżu tras narciarskich zamieniają się w luksusowe hotele z bogatą ofertą gastronomiczną, co wiąże się z kolosalnym wzrostem oddziaływania na środowisko. W 1998 roku, zimą pod Jaworzyną Krynicką zorganizowano imprezę "Olimpiada RMF", której towarzyszyły fajerwerki, loty śmigłowcem, głośna muzyka - wszystko to jest zabronione na terenie Popradzkiego Parku Krajobrazowego, ale tego rodzaju imprezy pojawiają się nieuchronnie w rejonach narciarskich.

najgorszy aspekt narciarstwa

To jednak nie niszczenie gór, spalanie benzyny, wydawanie pieniędzy na próżne aktywności jest w narciarstwie najgorsze. Masowo lansowane przez środki przekazu i narciarski biznes narciarstwo zjazdowe jest popularną szkołą arogancji. "Przyroda jest dla człowieka" - to najczęściej słyszane hasło ze strony zwolenników zamieniania gór w narciarski zawrót głowy. Jak najbliżej dojechać autem, jak najbardziej kolorowo wyglądać to dzisiaj narciarski styl. Dzisiaj, żeby przypiąć narty i stanąć na stoku trzeba najpierw nauczyć się niewrażliwości, arogancji i silnego poczucia oddzielenia od całego życia na Ziemi. Dlatego narciarski biznes próbuje nas zająć "kolorowym zawrotem głowy". Żeby nie starczyło miejsca na refleksję. Żeby "obracać" na stoku i finansować niszczycieli przyrody, czyli narciarski biznes, który bez amatorów tego białego szaleństwa musiałby ograniczyć swą ekspansję, trzeba przymknąć oczy na los roślin, zwierząt, a także ludzi - tej większości, tych biedniejszych, którzy nie podjadą autem pod wyciąg i nie wydadzą kilkuset złotych na zabawę, bo nie starcza im na potrzeby życiowe. Trzeba stać się arogantem wobec tych, których nie stać lub nie chcą jeździć na nartach, a chcieliby w górach spotkać spokój i dziką przyrodę. To im i ich dzieciom, a także swoim dzieciom, amatorzy białego szaleństwa zabierają kawałek przyrody dla swojej zabawy. Nic dziwnego, że muszą potem swoje dzieci wysyłać do szkółek narciarskich - niech się uczą iść naszą drogą i nie tęsknią za czymś innym. Na stoku - trochę jak w dyskotece - można "potańczyć" na nartach, popisać się umiejętnościami, strojem, poznać kogoś a przyroda - jest przecież dla człowieka.

Norweg Sigmund Kvaloy przeciwstawia sobie dwa modele społeczne: konieczności życiowych i wzrostu przemysłowego. Życie odnosi się do pierwszego modelu, śmierć i cierpienie do drugiego. Narciarstwo powoduje wielkie spustoszenie duszy, chyba jedno z większych wśród rozrywek człowieka Zachodu, bo przyroda płaci za nie ogromną cenę. Bawiący się narciarz w dobie kryzysu ekologicznego i duchowego jest kimś zupełnie niestosownym do okoliczności. To Homo ludens w necropolis.

nie ma usprawiedliwienia Narciarzu,

jeśli doczytałeś ten tekst do tego miejsca, to zachęcam Cię do głębokiej refleksji. Wiem jak przyjemnie jeździ się na nartach, bo wiele lat uprawiałem ten sport. Wiem, że nasza cywilizacja pełna jest złych aktywności i łatwo mi zarzucić, że piszę zbyt radykalnie (tylu ludzi żyje z narciarstwa! A ilu żyje z wojen, czy więc powinny trwać wojny?). Niestety, takie są fakty. Jeśli chcemy chronić przyrodę i życie, musimy zacząć rezygnować. Z wielu rzeczy. Człowiek nie lubi rezygnować, więc musimy być wobec siebie tolerancyjni. Ale czy nie najłatwiej powinno być zrezygnować z rozrywki nie mającej nic wspólnego z naszymi życiowymi koniecznościami czy potrzebami? Jakkolwiek może to brzmieć niepopularnie: Niczym nie można usprawiedliwić narciarstwa uprawianego masowo w górach. Jeśli pomimo świadomości tych wszystkich faktów musisz pojechać na narty - nie czuj się bezpiecznie i pomyśl, że zaciągasz kolejny dług wobec Twojej matki - Ziemi. Czy potrafisz go spłacić, czy zrobisz coś konkretnego dla ratowania górskiej przyrody?



    Zobacz również

    Trasy narciarskie znikają z map google

    Z map google zniknęły wyciągi i trasy narciarskie

    Narty.pl / PB

    Region wakacyjny Pyhrn-Priel - ukryty zimowy raj w Górnej Austrii

    mat. prasowe / narty.pl /PB
    Paradice music concerti di ghiaccio / fot. MARIOTTI MAURO PONTEDILEGNO-TONALE

    Zaproszenie na Parad-ice Music Festival w Trentino

    mat. prasowe / Narty.pl /PB
    Alpbach ośrodek narciarski w Tyrolu / fot. TV

    Zimowa magia w Alpbachtal: rozpoczęcie sezonu narciarskiego 2024

    mat. prasowe / Narty.pl
    Zieleniec początek grudnia 2024 roku / fot. mat. prasowe

    Zielniec rozpoczyna sezon zimowy.

    mat. prasowe / Piotr Burda
    Kasprowy wchodzi do Tatry Super Ski - podpisanie umowy / fot. mat. prasowe

    Kasprowy Wierch wzmacnia ofertę skipassu Tatry Super Ski

    mat. prasowe / Narty.pl / PB