Skip to main content

Trzy metry śniegu na rozpoczęcie sezonu - Moena 2008.

Autor: |
Alpe Lusia (foto: P. Burda)
Alpe Lusia (foto: P. Burda)

Na początku listopada stanąłem przed zagadnieniem - czas wybrać miejsce i termin rozpoczęcia sezonu narciarskiego.  Sezon wielokrotnie rozpoczynałem we Francji – Val Thorens, Val d’Isere, Tignes tylko raz we Włoszech – wówczas mój wybór padł na Kronplatz.  Po krótkim zastanowieniu po raz drugi dałem szanse słonecznej Italii.  Zeszłoroczne rozpoczęcie sezonu dało mnie pewność, że śniegu na trasach narciarskich nie zabraknie.  Góra Kronplatz pomimo braku śniegu w dolinach pozwalała na zjazd do dolnych stacji kolejki gondolowej. 

W tym roku wybrałem jak się okazało urokliwą miejscowość Moena, która jest położona w dolinie Val di Fassa.  Jako środek transportu wybrałem proponowany przez biuro podróży - autokar.  Osobiście dość niechętnie podróżuje autokarem, ale uważam, że w wypadku wyjazdu narciarskiego do Włoch jest to optymalny środek transportu. Przećwiczyłem loty samolotem i dojazd własny. Jedna i druga metoda dotarcia na miejsce ma plusy i minusy. Przykładowo przelot samolotem z Katowic do Bergamo koło Mediolanu trwa około jednej godziny, czas odprawy przed wylotem to około 2 godziny, transfer na lotnisko z Katowic poniżej jednej godziny. Podsumowując czas podróży, w Bergamo będziemy po około 4 godzinach. Będąc na lotnisku mamy dwie opcje, albo biuro podróży zapewnia nam przejazd do miejsca zakwaterowania autokarem,  albo wynajmujemy samochód. W obydwu przypadkach w Moenie będziemy po około 4 godzinach. Sama droga zajmie nam około 3 godziny gdyż mamy do przejechania 260 km, ale jedną godzinę zajmie nam odbiór bagażu,  w przypadku opcji samochodowej jego wynajęcie, a w opcji autokarowej zapakowanie się do autokaru.  Podsumowując  wychodzi nam na to, że podróż samolotem będzie trwała około 8 godzin. Natomiast podróż autokarem lub własnym samochodem z Katowic do Moeny będzie trwała w sprzyjających warunkach około 13, 14 godzin.


We Włoszech zamieszkałem w niedużym prowadzonym rodzinnie hotelu Someda **.  Z hotelu,  który jest położona w górnej części Moeny miałem przepiękny widok na panoramę miasta i otaczające je góry.  Hotel Someda ma do dyspozycji gości bar, telewizję satelitarną, nieogrzewaną narciarnię. Wyżywienie to śniadania w formie szwedzkiego stołu i obiadokolacja składająca się z trzech dań i deseru.  W każdym pokoju jest łazienka z prysznicem i suszarką do włosów, telewizor i telefon. Gniazdka 220 V mają małe dziurki, przez co nie mogłem naładować w pokoju akumulatorów w moim notebooku.  Dojście do centrum Moeny zajmowało mnie od 10 do 15 minut, powrót ze względu na usytuowanie na zboczu góry zajmowało od 15 do 20 minut.  O tej porze roku w centrum miasta widać przygotowania do świąt, które trwają całą parą. Ulice, budynki, a nawet przepływająca rzeka są przystrojone. W centrum jest wystawiony żłóbek. Sklepy szykują się do szczytu sprzedaży. Choć tu dorzucę mały kamyczek, większość sklepów nie akceptuje kart kredytowych. Wprost proponują pójście do bankomatu, albo słyszymy wymówkę, że akurat jest uszkodzony czytnik kart. Życie jak w każdym włoskim kurorcie zaczyna się po południu.  Choć przed świętami nie ma tłumów, i dobrze gdyż z miejscem w wybranym barze lub pizzerii nie mamy problemów, ale i tak po godzinie 20 restauracje, bary się zapełniają.  
Kilka słów o kosztach.

Wybrałem ofertę biura podróży Dolomity Tour z Katowic. Koszt to 486 Euro plus dopłata w wysokości 28 Euro do skipassa, który pozwolił mi pojechać na Sella Ronda (wpomniany skipass to 5+1 - czyli pięć dni w wybranym ośrodku + jeden dzień na wszystkie pozostałe ośrodki Dolomitisuperski) . Cena zawierała : 6 noclegów, 6 śniadań + wyżywienie na „drogę”, 7 obiadokolacji, napoje płatne osobno, taksę klimatyczną, Skipass 6 dni Trevalli, lub skipass poszerzony 5 + 1 , transport autokarem, opieka instruktora narciarskiego,  dojazd na trasy  Trevalli i na Sella Ronda lub Obereggen  zgodnie z programem, ubezpieczenie NNW, KL, bagażu.


Program wyjazdu z oferty biura Dolomity Tour:
1 dzień: wyjazd  godz. 21.00 z Katowic parking  przy ul. Sądowej, przejazd przez Czechy i Austrię,  
2 dzień: przyjazd w godzinach południowych, godz. 15.30 zakwaterowanie, rozdanie skipassów.
3 - 8 dzień jazda na nartach na Alpe Lusia, Passo San Pellegrino i Falcade,
( narciarze posiadający skipass 5 + 1 na  jeden dzień wyjeżdżają na Sella Rondę )
8 dzień – po zamknięciu wyciągów powrót do apartamentu lub hotelu, kolacja i wyjazd na noc do Polski,
9 dzień – po południu powrót do kraju.

                 
Mieszkając w Moenie miałem w zasięgu kilkunastu minut jazdy autobusem, tereny narciarskie na przełęczy San Pellegrino i na górze Alpe Lusia oraz w niedużej odległości trasy Sella Ronda. Tegoroczny początek sezonu we Włoszech był bardzo śnieżny. Z powodu dużych opadów śniegu nie wszystkie trasy były otwarte. Ośrodek na przełęczy Sant Pelegrino poprzez szczyt Margherita 2513 m npm jest połączony z trasami Falcade.  Trasy po lewej stronie przełęczy jadąc z Moeny są trasami w większej swojej części o niskim stopniu trudności. Mogę je polecić osobom uczącym się jazdy na nartach lub snowboardzie.  Czerwone trasy z  L’Uomo 2393 m npm też nie należą do specjalnie trudnych.  Dla osób zmęczonych jest do dyspozycji na stoku kilka barów.  Pomiędzy trasami o numerach 50 i 49 położony jest budynek z restauracją i barem. Bardzo miłym i przytulnym jest bar na końcu trasy 49. Po drugiej stronie przełęczy czekała na mnie góra Margherita, na którą udało nam się wjechać kolejką dopiero w 5 dniu, ale niestety, tak jak pisałem wcześniej część tras z powodu dużej ilości śniegu było zamkniętych. Musiałem  zadowolić się pięknymi widokami, które zapewniła nam góra i ładna pogoda. Zjazd powrotny na przełęcz trasą czarną o numerze 41 i czarnoczerwoną o numerze 40 był również ekscytujący ze względu na swoją trudność.


Alpe Lusia mekka szkółek narciarskich. Są tu trasy łagodne i szerokie. Nasza grupa pojawiała się tam zaraz po otwarciu wyciągów. Poranne zjazdy na świeżo przygotowanych trasach były świetną zaprawą przed późniejszymi śmigami na trasach wyżej położonych. Trasy na Alpe Lusia od strony Belamonte są trasami szerokimi i łagodnymi, przez co możemy na nich spotkać dużo grup szlifujących swoje umiejętności narciarskie. Trasy te zachęcają do rozwinięcia dużych szybkości nie dużym kosztem wysiłku fizycznego. Wynikiem tego jest grupa ludzi jadących stylem carvingowym z dużą szybkością lub jadącym na „krechę”. Osoby te sprawiają wrażenie, że nie oni kierują nartami, ale narty kierują nimi wśród małych dzieci i ludzi stawiających dopiero pierwsze kroki na nartach. Służby odpowiadające za bezpieczeństwo na stokach są tego świadome i dość często widzieliśmy policję upominająca niesfornych narciarzy.  Warunki, na które trafiłem w ośrodku na Alpe Lusi były wyśmienite. Trasa czarna nr 7 była równo pokryta naturalnym dobrze ubitym śniegiem. Pomimo całodziennego ruchu pod koniec dnia nie było na niej muld.
Sella Ronada zasługuje na osobny artykuł. Jest to kultowa trasa wymagająca skipassa DolomitiSuperski, gdyż Sella łączy cztery rejony narciarskie:

  • Val Gardena-Alpe di Siusi, Groden-Seiser Alm
  • Val Di Fassa/Carezza- Fassatal/Karersee
  • Arabba/Marmolada
  • Alta Badia.

Sella Rondę możemy przejechać w dwu kierunkach. Jeden jest oznakowany kolorem pomarańczowym, drugi zielonym. Nasza grupa wybrała trasy oznakowane kolorem pomarańczowym. Jako punkt początkowy i końcowy przez naszych przewodników została wybrana miejscowość Canazei.  Trasy oznakowane jako pomarańczowe gdy startujemy z tego punktu uchodzą za trudniejsze od zielonych,  gdyż pod koniec naszej wędrówki mamy do pokonania trasę czerwona z szczytu Porta Vescovo 2478 m npm  na przełęcz Pont De Vauz 1851 m npm. Trasa ta jest dość stroma i po całym dniu pokryta dość nieprzyjemnymi muldami.


Czas jaki był nam potrzebny na pokonanie tras Sella Ronda to około cztery godziny dla wprawnych narciarzy.  Z reguły poruszaliśmy się trasami o średniej trudności, nie polecam ich początkującym narciarzom.


Podsumowując tegoroczne rozpoczęcie sezonu mogę powiedzieć, że coraz z mniejszą obawą rozpoczynam sezon we Włoszech. To mój drugi sezon rozpoczęty w Dolomitach i za każdym razem był śnieg.  A pogoda jak pogoda w górach nigdy nie jest pewna, ale pozwoliła mi na uznanie startu sezonu za udany.

Alpe Lusia (foto: P. Burda) Alpe Lusia (foto: P. Burda)
Alpe Lusia czarna trasa (foto P. Burda) Alpe Lusia czarna trasa (foto P. Burda)
San Pellegrino (foto: P. Burda) San Pellegrino (foto: P. Burda)
Moena nocą (foto: P. Burda) Moena nocą (foto: P. Burda)