Skip to main content

Ochrona pleców. Spostrzeżenia po zdarzeniu na stoku. Czy używać „żółwia” czy nie?

Autor: |
Cieńków (foto: cienkownarty.pl)
Cieńków (foto: cienkownarty.pl)

W porannej poniedziałkowej poczcie otrzymaliśmy maila od jednego z czytelników, opisuje on swoją przygodę narciarsko - snowboardową z ubiegłego weekendu. Warto przeczytać.

Opowiem o zdarzeniu, które miało miejsce w sobotę, a że je opisuje , to znaczy, iż je przeżyłem i chcę opowiedzieć to ku Waszej uwadze.

Od dawna  uprawiam sporty zimowe, tak jak  cała moja rodzina.  Tak się potoczyły moje zainteresowania, że od kilku lat nie wsiadam już na narty. Deska daje mi więcej fanu. Jeśli są odpowiednie  warunki,  to staram się uprawiać freestyleing. Każdy kto tak jeździ  wie , freestyleing jest obarczony dużym ryzykiem odniesienia  kontuzji. Powybijane stawy, potłuczenia – normalne.

W tym roku moja rodzina się zbuntowała, stwierdziła, że musi mnie dodatkowo zabezpieczyć.
Wymyślili sobie, że kupią mi „żółwia” czyli w nomenklaturze zawodników protektor na kręgosłup.

„No to wymyślili” pomyślałem.  Jeszcze jedno zabezpieczenie. Dla mnie to koszmar! Będzie krępowało ruchy, jeszcze jeden przedmiot, który trzeba wozić. Byłem na „nie”.

Zawsze jeżdżę w kasku, który już wielokrotnie uchronił mnie przed wstrząsem mózgu podczas wywrotek, w znakomitych rękawiczkach chroniących śródręcze i nadgarstki i prawie mi to wystarcza. Jeśli miałbym pogorszyć sobie przyjemność z freestyleingu to raczej okropnymi portasami z wkładkami zapobiegającymi obiciu bioder, pośladków i kości ogonowej, ale „żółw”!? Nie! Nie chciałem się zgodzić. Rodzina jednak nalegała.

Podzwoniłem po znajomych, z których każdy jeździ podobnie długo jak ja i ma dużo doświadczenia. Pogadałem i okazuje się, że ich opinia, która była podobna do mojej ulega ewolucji. „Ludzie jeżdżą jak głupcy”, „nie uważają na stoku”, „wyobraź sobie, że choć Ty uważasz, to jednak ktoś wjeżdża w Ciebie, jak przeżyjecie to będzie dobrze”, „kupiliśmy żółwie dla dzieci i nie puszczamy ich na stok bez nich”, „warto, ale jeśli jeździsz poza trasami, skaczesz, robisz tricki”.

W końcu uległem i dostałem „żółwia” od rodzinki. Najpierw jednak poczytałem sobie i pogadałem z ludźmi jeżdżącymi na motorach dość agresywnie bo od tego się one wywodzą. Przekonała mnie relacja o żużlowcu, który został przejechany przez innego żużlowca z prędkością 80km/h , wstał pobiegł do boksu, wziął drugi motor i kontynuował wyścig. Jego TEAM zamarł, bo powinien być bez mała przecięty na pół, a jemu nic nie było. Wszyscy zastanawiali się, co mu pomogło i odpowiedź mogła być tylko jedna – „żółw - zbroja” która była w stanie tak bardzo zaabsorbować siłę potężnego uderzenia. Żużlowiec jeździł w zbroi FORCEFIELD’a z testów i pinii teamu Yamahy wynika, że to najlepszy patent na świecie. Jak obserwowałem wykres tłumienia siły uderzenia wykonany przez niezależne laboratorium, to wyglądało to tak, że FORCEFIELD absorbuje ją ze 3 razy lepiej, bo mają jakiś specjalny opatentowany surowiec z którego to produkują. Powiedziałem sobie, że jak mam coś kupować to taki właśnie.

Dostałem od mojej rodziny protektor Opens external link in new windowForcefield Back Protector PRO L2K. Znakomicie wykonany, idealnie dopasowujący się do ciała, a że lubię dobrze wykonane rzeczy to się do niego przekonałem. Jeździ się w nim wygodnie, nigdzie nie uwiera, fajnie wygląda, grzeje w plecy (ja tego nie potrzebuję ale widzę , że jest mi cieplej niż innym podczas mrozów).

<content>19112</content>

W sobotę, pojechałem z dzieciakami do Wisły Malinki na stok Cieńków. Jak sami wiecie Cieńków to całkiem fajny stoczek, różnorodnie nachylony, oferujący trasy czerwone i niebieskie. U góry stromszy, w części środkowej łagodny, na samym dole znowu troszkę stromszy. Ludzi mnóstwo, kolejki do krzesełka na 20 minut stania, na stoku aż gęsto. Dzieci, młodzież, wiek średni i starszy do wyboru i koloru. Staraliśmy się wybierać do zjazdu co bardziej stromy kawałek bo tam ludzi było mniej. Dzieci jechały przede mną, ja za nimi by ich pilnować i asekurować przed wariatami, czyli tak jak zawsze.
Po 7 zjeździe, gdy byliśmy na zupełnym wypłaszczeniu tuż przed końcem stoku, na widoku wszystkich oczekujących w kolejce do wyciągu i pobliskich knajpkach, usłyszałem za sobą nazbyt blisko nadjeżdżającego kogoś, z dużo większą niż moja prędkością. Zdążyłem pomyśleć „nie wyrobi i walnie we mnie”. I tak się stało. Z jakąś ogromną prędkością wpadł we mnie od tyłu narciarz, któremu wydawało się że jest polskim Alberto Tombą. I był nim na pewno z postury i wagi co okazało się później.

Słysząc go, przygotowałem się na uderzenie, ale w ułamku sekundy za dużo nie da się zrobić. Uderzenie było tak silne, że odrzuciło mnie o spory kawałek. Czułem tylko paskudny ból głowy po uderzeniu o zmarznięty śnieg. Chwaliłem boga, że miałem kask. Dziwił mnie natomiast brak bólu w innych częściach ciała. „Mam złamany kręgosłup” pomyślałem !? - najgorsza myśl z możliwych w tym momencie. Poruszyłem rękami – ruszam, nogami – ruszam, próbuję wstać – wstałem. CAŁKOWITY SZOK!! Takie zderzenie i nie jestem połamany!

Poszukuję koło mnie tego faceta, który wjechał we mnie, nie ma go. Zobaczyłem go tam gdzie walnął we mnie. Ja 20 metrów od niego po drugiej stronie stoku. Chyba musiałem jakieś salto zaliczyć bo jak niby miałbym się tam znaleźć. Nieważne. Facet leży i nie podnosi się. Już chciałem zdejmować deskę i podbiec do niego zobaczyć w jakim jest stanie, gdy podniósł się. Pytam „ czy wszystko w porządku?” – „ w porządku odpowiada, ale uważać trzeba!” .

Zamurowało mnie. Facet wjeżdża we mnie z tyłu i mówi, że ja mam uważać. Pytam „ czy to ty wjechałeś we mnie z tyłu, z prędkością dużo większa niż moja? I ty mi mówisz, że mam uważać? ” Nie raczył udzielić odpowiedzi, może dlatego, że podjechali do niego jego synowie. Nie był połamany, zbierał się, zostawiłem ich.

Zjechałem do swoich dzieci i chyba podobnie jak ten żużlowiec zastanawiałem się jak ja to przeżyłem i jestem nadal w jednym kawałku? Znam z opowieści i widziałem sam o wiele delikatniejsze przypadki, które kończyły się ciężkimi urazami kończyn i kręgosłupa.

Mnie nie bolało nic oprócz głowy i kawałka pośladka, którego „żółw” nie osłania. Nie uległy obrażeniu barki, kręgosłup, kość ogonowa, łopatki. Rewelacja!!!

Uważam, że ten żółw Opens external link in new windowForcefield Back Protector PRO L2K który mam, uchronił mnie od poważnego urazu ciała. Dzięki rodzinko za ten podarunek :)

Chciałem też podziękować za pomoc w doborze typu protektora i rozmiaru konsultantom z portalu NARTY.PL, gdzie go kupowałem, bo spisali się naprawdę znakomicie.

Pozdrawiam wszystkich, Jeśli skusicie się na dodatkowe zabezpieczenie ciała to wybierzcie najlepsze z najlepszych, bo może i Wam się to zwróci tak jak i mnie. Życzę Wam mniej Alberto Tombów na stoku ;)

Zgadnijcie czy ktokolwiek zatrzymał się by zapytać „Alberto” lub mnie czy wszystko jest w porządku…;) ;)


 

Ciąg dalszy pod galerią
Cieńków (foto: cienkownarty.pl) Cieńków (foto: cienkownarty.pl)
Forcefield Back Protector PRO L2K Forcefield Back Protector PRO L2K