Na narty do Karyntii - recenzja regionu
Jeśli macie ochotę na narty i lubicie codziennie jeździć gdzie indziej, to Karyntia jest strzałem w 10-tkę. To region, w którym mieszka się w jednym z uroczych miasteczek, a na narty jeździ się samochodem lub skibusami. Do wyboru w cenie jednego karnetu Top SKI Kärnten Gold dostępnych jest wiele ośrodków.
My mieszkaliśmy nad jeziorem Millstätter See w miasteczku Millstatt am See i dojazdy na narty zajmowały nam od pół godziny do godziny samochodem.
W pierwszym dniu pojechaliśmy do Katschberg. To duży ośrodek z dużą ilością tras. Jeździ się tu na 2 zboczach: Katschberg i Aineck. Po zaparkowaniu na - o zgrozo - bardzo dalekim parkingu, mile zaskoczył nas „katschi-express” – wagonik ciągnięty przez traktor, który z parkingu wozi narciarzy pod same wyciągi. Organizatorzy zadbali także, aby przejście między zboczami było łatwe- w stronę „pod górkę” pomaga taśma.
<content>43787</content>
W drugim dniu jeździliśmy w Gerlitzen, który od razu na wejściu z parkingu wita narciarzy wieloma miejscami przygotowanymi specjalnie dla dzieci. My byliśmy bez dzieci, więc od razu udaliśmy się w kierunku wyciągów. Na początku natknęliśmy się na 10-minutową kolejkę. Ale to tylko na pierwszy wyciąg – następne zaskoczyły nas nowoczesnością: nawet 8-osobowe i to bardzo szybko jeżdżące – nie sposób było tu ustawić kolejkę - nawet w Sylwestra.
Cały trzeci dzień niestety w dolinach padał deszcz, a na stokach śnieg. Nie pojechaliśmy więc na narty. Karyntia ma jednak tyle do zaoferowania, że nie można się tu nudzić nawet w taki dzień. Zwiedziliśmy urocze miasteczko artystów Gmünd in Kärnten oraz muzeum tortur na zamku w Seeboden. Za to na stokach przybyło metr świeżego śniegu :)
<content>41294</content>
Czwartego dnia pojechaliśmy najdalej, bo aż godzinę, ale było warto: do bardzo dużego ośrodka Nassfeld. Tam podobało nam się najbardziej -może dzięki widokom bajkowego świata przysypanego świeżym śniegiem. Tu również z parkingu w Tröpolach do gondolki dowiózł nas „Piccolo Express” - podobnie, jak w Katschberg.
We wszystkich ośrodkach, w których jeździliśmy, trasy były bardzo dobrze przygotowane, wyciągi zaskakiwały nowoczesnością. W dowolnym momencie można było odpocząć w jednym z wielu schronisk, poopalać się, czy też posilić się pysznym lunchem koniecznie ukoronowanym apfelstrudelem z wanilasouce :) Na każdym kroku czuliśmy, że gospodarze dbają o komfort narciarzy. Sprawdziliśmy osobiście i zapewniamy, że w Karyntii każdy narciarz znajdzie dla siebie takie trasy, na jakich lubi jeździć – od niebieskich po czarne.
Gorąco polecam!!!
Ciąg dalszy pod galerią