Skip to main content

Maso Corto - lodowcowy ośrodek w Południowym Tyrolu

Autor: |
Maso Corto (foto: P. Tomczyk)
Maso Corto (foto: P. Tomczyk)

W piątek 03.03.2017 zakończyłem rodzinny pobyt w niedużej, ale za to bardzo uroczej stacji narciarskiej w Południowym Tyrolu. Tydzień urlopu spędzaliśmy w Maso Corto, które leży na końcu doliny Val Senales, na wysokości ponad 2000 m npm. Droga dojazdowa do stacji biegnie doliną i kończy przy Top Rezidence Kurz.

Rezerwując pobyt w rezydencji mamy do dyspozycji  w przystępnej cenie apartamenty z wyposażonym aneksem kuchennym, pościel i ręczniki, dodatkowo płatny podziemny garaż, bezpłatny wstęp na basen, możliwość skorzystania ze świeżo odnowionej strefy SPA.

<content>42242</content>

Będąc gościem rezydencji możemy uczestniczyć w wielu atrakcjach organizowanych przez polską obsługę. Moja rodzina wraz ze mną uczestniczyła w pokazie slajdów z opowieścią Pana Seppa Platzgummer o historii regionu połączonego z degustacją wina, sera i speck z Południowego Tyrolu. Następną atrakcją, w której wzięliśmy udział było ognisko rozpalone w lesie, gdzie poczęstowano nas bardzo dobrze doprawionym grzańcem. Na koniec naszej wizyty wznosiliśmy z Panem Seppem toasty Proseco na tarasie restauracji w hotelu Grawand na wysokości 3212 m npm.

Wszystkie te imprezy urozmaicają  czas pobytu w Maso Corto.

Imprezy, imprezami ale do miejscowości przyjechaliśmy na narty.

Jeśli nie posiadacie własnych nart, lub chcecie przetestować nowe narty firmy Blizzard, możecie skorzystać z dobrze zaopatrzonej wypożyczalni, prowadzonej przez Pana Seppa. Do wypożyczalni która prowadzi serwis narciarski możemy również oddać swoje narty, gdy chcemy je  naostrzyć lub nasmarować.

<content>19112</content>

Gdy mamy już narty, wybieramy się na stoki. Z rodziną każdy dzień rozpoczynaliśmy od wjazdu wyciągiem 11 i zjazdem trasą czarną T2. Trasa ta jest oznaczona tym kolorem, ze względu na bardzo wymagającą końcówkę. Natomiast rano gdy stoki był świeżo wyratrakowane, trasa dostarczała dużo frajdy. Początek w sam raz aby się rozgrzać, a końcówka przynosiła sporo emocji. Po rozgrzewce, powtarzaliśmy zjazd, po wjeździe krzesełkami 11 (Roter Kofel) i 12 (Teufelsegg) jechaliśmy czarnymi trasami R2 i T2 do dolnej stacji kolei linowej. Jeśli zdecydujemy się na wyjazd koleją linową pomiędzy godzinami 10 a 11 możemy liczyć się z tym, że poczekamy na wyjazd w kolejce około 30 minut. Czas wyjazdu pod szczyt Grawand na wysokość 3212 m npm to piętnaście minut. Z tego miejsca mamy do wyboru trasy czerwone i niebieskie. Naszymi ulubionymi trasami na lodowcu były trasy niebieskie F1 i F2, które obsługują wyciągi talerzykowe oznaczone numerami 3 i 4. W połowie dnia odwiedzaliśmy trasy czerwone H przy wyciągu  7 Hintereis. Atrakcją tych tras, była wizyta w restauracji, hotelu Bella Vista na wysokości 2842 m npm. W inne dni odwiedzaliśmy, również w połowie dnia samoobsługową restaurację przy hotelu Grawand, gdzie były niższe ceny niż w Bella Vista.

Po zakończeniu zjazdów na nartach, szybko udawaliśmy się na basen, aby rozluźnić zmęczone mięśnie. Aby móc popływać na basenie należy być na nim tuż po godzinie 16 lub dużo wcześniej, albo przed zamknięciem. W innych godzinach z basenu robi się kąpielisko, gdzie dzieci i dorośli nie pozwolą popływać. Niestety w basenie nie było oddzielonego toru dla osób pływających.

Stacja ma „tylko” 35 km tras, ale czy jadąc z rodziną lub większą grupą potrzebujemy setki kilometrów tras? Uważam, że w większości przypadków nie.  Będąc 6 dni na nartach za każdym razem jeździliśmy po innych stokach. Pierwszy dzień stoki były przeważnie naśnieżone sztucznym śniegiem, który był zmrożony i twardy, następnego dnia stoki były troszeczkę miększe po całym dniu słońca. Będąc tydzień, mieliśmy jeden dzień, w którym dosypało sporo śniegu. To pozwoliło w dniu następnym rozwinąć skrzydła narciarzom jeżdżącym poza trasami w puchu. Trasy były równe, ale miększe. Następne dni to słońce, mróz i twardsze trasy z naturalnym śniegiem.

Uważam, że mocnym punktem ośrodka jest przygotowanie tras. Będąc na nartach do godziny 16 jeszcze przed końcem dniówki stoki w większości były równe bez muld. Wyjątkiem były ścianki na trasach niżej położonych. Gdzie stromizna i cięższy śnieg sprzyjał tworzeniu sporych cięższych górek śniegu, na które trzeba uważać aby się nie nabawić kontuzji.

Jak ktoś zada pytanie, czy mnie się tam podobało?. Odpowiem, w przyszłym roku z rodziną zakończę sezon w Maso Corto.

Ciąg dalszy pod galerią
Maso Corto (foto: P. Tomczyk) Maso Corto (foto: P. Tomczyk)
Maso Corto Sepp  z autorem (foto: P. Tomczyk) Maso Corto Sepp z autorem (foto: P. Tomczyk)
Maso Corto ognisko (foto: P. Tomczyk) Maso Corto ognisko (foto: P. Tomczyk)
Maso Corto (foto: P. Tomczyk) Maso Corto (foto: P. Tomczyk)
Maso Corto Prosecco (foto: P. Tomczyk) Maso Corto Prosecco (foto: P. Tomczyk)

Galeria zdjęć z Maso Corto