Skip to main content

Dlaczego freeride?

Autor: |
Autor podczas heliski w Andorze (foto: archiwum Autora)
Autor podczas heliski w Andorze (foto: archiwum Autora)

Jazda poza trasami, w nieprzygotowanym terenie, przyciąga coraz większe grono narciarzy. Osobiście każdej zimy staram się spędzić poza trasami co najmniej 20-30 dni, a jazda po ratrakowanym stoku w ogóle przestała być dla mnie atrakcją samą w sobie. Co takiego jest w offpiste, że nie potrafimy się oprzeć pokusie wykreślenia na białej powierzchni śniegu swojego śladu?

Teoria zniewolenia

Istnieje taka teoria, że w ludzkim DNA głęboko tkwi poczucie zniewolenia. Wszystko dlatego, że historia ludzkości dzieli się tylko na dwa etapy. Pierwszy etap, o wiele dłuższy, bo trwający być może nawet 2 mln lat, kiedy na Ziemi pojawił się przodek Homo Sapiens, czyli Homo Erectus, charakteryzował się życiem w nielicznych grupach: szacuje się, że 120-130 osobników (nota bene istnieje teoria, że do tej pory tylko tylu „znajomych” jest w stanie „ogarnąć” nasz mózg np. na facebooku), które po wykorzystaniu zasobów eksplorowały kolejne obszary i nigdzie nie zatrzymywały się na dłużej. Drugi etap to ten trwający obecnie, czyli od momentu, kiedy człowiek zasiał pierwsze ziarno i zaczął prowadzić osiadły tryb życia, a miało to miejsce zaledwie 10.000 lat BC. Od tej pory człowiek żyje „uwięziony” w jednym miejscu, a jego natura słusznie podpowiada mu, że to zniewolenie. Dlatego wszelkie momenty eksploracji, udania się w nieznane, jak jazda poza trasami dają poczucie wolności...

<content>19112</content>

W puchu

Esencją jazdy poza trasami jest oczywiście poruszanie się w puchu. I choć nie jest to reguła, bo w dziewiczym terenie możemy trafić i na twardy śnieg, to właśnie największą przyjemność daje „pływanie” w pudrze. Gdybym miał to obrazowo do czegoś porównać, to jazda po trasie przypomina mycie szyby... styropianem, gdy tymczasem jazda w puchu to mycie szyby gąbką. W prawdziwym, głębokim i suchym puchy narty nie wydają żadnego dźwięku. To niesamowite, estetyczne przeżycie. Polecam każdemu, kto chce to poczuć, by wyszedł choć na chwilę poza ratrakowaną trasę. Efektywna jazda w puchy wymaga oczywiście użycia nart o większej powierzchni ślizgu niż standardowe narty. Takie deski dają nam większą wyporność, przez co nie zapadamy się głęboko w śnieg. O sprzęcie do jazdy napiszę jednak następnym razem.

 

Trasa kontra puch

Jadąc po trasie czujemy się względnie bezpieczni. Typowe niebezpieczeństwa grożące zimą w górach, jak np. lawiny, tylko przy wyjątkowo niekorzystnym splocie okoliczności mogą zagrozić nam na trasie. Największym zagrożeniem na wyratrakowanym stoku są... sami ludzi i prędkość poruszania się na nartach. Grozi nam zderzenie z innym narciarzem, a także skutki naszego własnego upadku. Poza trasą możemy oczywiście zderzyć się np. z drzewem, ale przewaga drzewa nad innym narciarzem, jest taka, że ono się... nie porusza. Nasze własne wywrotki, jeśli nie odbywają się w terenie zagrożonym skałami, lądują w miękkim puchu, przez co skutki są o wiele mniej groźne niż na twardej, ratrakowanej powierzchni.

<content>40831</content>

Ryzyko a przyjemność

Jak już wspomniałem – jazda poza trasą pociąga za sobą ryzyko zagrożenia lawinami, ale także ryzyko zgubienia się w terenie. Jesteśmy zdani na siebie i na towarzysza, bowiem zjazdów poza trasowych nigdy nie wolno podejmować samemu! Musimy mieć zaufanie do własnych umiejętności, kondycji, sprzętu, a także znać podstawowe zasady zachowania w przypadku lawiny. Jednak we współczesnym świecie, który trzyma nas na smyczy wszechobecnego internetu, opieki rodzicielskiej, a potem socjalnej, taka chwila samodzielności, kiedy musimy samym sobie zaufać jest bezcenna. No i wreszcie, co nie podlega dyskusji – narty zostały wymyślone jako przyrząd do poruszania się po dziewiczym śniegu! Wyjeżdżanie poza trasę to pierwotna i logiczna forma użycia tej zdobyczy cywilizacyjnej. Oddajemy w ten sposób swoisty hołd norweskim myśliwym, którzy jako pierwsi ludzie przypięli zimą dwa kawałki drewna do stóp.

 

Dobre zasady freeride

  • Zjeżdżamy wcześniej wybraną linią.
  • Bez konieczności nie jeździmy w skos stoku, by wszyscy mogli cieszyć się dziewiczym śniegiem.
  • Nie krzyżujemy śladów, by wyglądały one estetycznie.
  • Staramy się najlepiej wykorzystać śnieg i bez potrzeby nie jeździć „zbyt szeroko”.
  • Nie zatrzymujemy się bez potrzeby i oczywiście nie przewracamy się – nie „niszcząc” w ten sposób śniegu.
  • Staramy się utrzymać prędkość i płynność jazdy, także w terenie zalesionym.
  • Jeździmy w odpowiednich odstępach, nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale także aby każdy w samotności mógł się cieszyć z przebywania na dziewiczym śniegu.
  • Zatrzymujemy się i spotykamy we wcześniej określonym miejscu.

 

Ciąg dalszy pod galerią
Autor podczas heliski w Andorze (foto: archiwum Autora) Autor podczas heliski w Andorze (foto: archiwum Autora)
Autor podczas heliski w La Thuile (foto: archiwum Autora) Autor podczas heliski w La Thuile (foto: archiwum Autora)
Autor pod szczytem Monterosy (foto: archiwum Autora) Autor pod szczytem Monterosy (foto: archiwum Autora)

 

Jacek Trzemżalski

Autor jest twórcą i był długoletnim redaktorem naczelnym „SKI magazynu”.

Aktualnie większość zimy spędza poza trasami.

 


    Nowy wymarzony zjazd,… Zieleniec Ski Arena otwiera…