Skip to main content

Vademecum karwingowca / Manifest Grudniowy 2000

Autor: |

Pomagajmy sobie, extremalny carwing jest o wiele bardziej męczący niż klasyka. Zaimportujmy więc od deskarzy wspólne siadanie na stoku.

Jeśli zobaczysz siedzącego karwingowca odepnij narty i przyłącz się, wymieńcie doświadczenia. Myślę, że tak jest właśnie wśród deskarzy, siadasz na stoku i gadasz, wymieniasz uwagi, pomysły poprawiasz kumpli (kumpli a nie rywali w nieustannym wyścigu do zdobycia "Mistera" elegancji za najdoskonalszą sylwetkę narciarską na stoku)

Tutaj chciałbym podziękować współkarwingowcom, którzy zaryzykowali i zdobyli się na krytyczne uwagi i ocenę mojej jazdy (może dla tego, że są genialnymi narciarzmi a w dodatku instruktorami). Tak to już jest, że sami siebie niestety nie możemy zobaczyć w akcji a nie zawsze jest możliwość nakręcenia filmu. Nie wiem czy przyjąłem te uwagi z wystarczającą pokorą (chyba ciągle jest we mnie jeszcze trochę z narciarza) ale ponieważ wszystkie były bardzo cenne i mogą się wszystkim przydać więc pozwolę je sobie zacytować.

Tak więc; Grzegorzu dzięki - poluzowanie góry buta i szersza pozycja na nogach rzeczywiście jest niezbędne przy jeździe techniką snowboardową, Olu tak masz rację, rączki trzymane "estetycznie" z przodu a nie z boku czy z tyłu faktycznie chyba wyglądają ładniej (co mam niestety w nosku) ale przy okazji rzeczywiście poprawiają nacisk na wewnętrzną nartę dzięki; "Alberto" rozhuśtana góra sylwetki i skakanie czy wychodzenie do góry przy skręcie rzeczywiście powoduje chwilowy chaos, zerwanie krawędzi i śladu ale niestety mi właśnie o to chodzi. Po tylu latach estetycznego wożenia się mam dość.

Zamiast zjeżdżania z góry na dół chcę na nartach latać, fruwać, tańczyć, przekraczać bariery dźwięku własnej wyobraźni w wymyślaniu nowych poskręcanych skrętów, wiraży, poszukiwaniu nowych przeciążeń. Chcę ciąć i rzeźbić w stoku krągłe i obłe kształty. Retuszować je biodrami przy następnych zjazdach. Śnić po nocach nowe ewolucje i pozycje (ciekawe czy ktoś próbował już jakichś pozycji na karwingach!). Co prawda po nocnych wypadach dydaktyczno-koordynacyjno-integracyjnych zwykle nie wiele zostaje czasu na sen ale można nadrabiać na wyciągach. Chcę jadąc na maxa w poprzek czy w górę stoku śmiać się głośno, w duszy wyobrażając sobie jakie zdziwione i głupie miny musi robić grawitacja wyprowadzana w pole przy każdym coraz bardziej extremalnym wychyleniu. I na szczęście wymyślono narty które mi to wszystko umożliwiają. Karwingowanie uskrzydla mnie na kilka miesięcy tygodni. Pomaga niezauważalnie skrócić życie o kolejnych kilka ponurych zimowych dni. Przetrwać do sezonu słońca i wody kiedy znów można dosiąść wiatru i fal mierząc deską gdzieś w przestworza czy rozpiąć jakieś spore żagle gdzieś na ciepłych morzach. Każdy skręt jest czymś przypominającym szybowanie na lotni połączone ze skokiem na bandżee. Powoduje, że w środku upalnego lata biorąc do ręki oblodzoną szklankę z zimnym napojem zapominasz o tym, że jest duszno i nie ma czym oddychać zamyślasz się i zaczynasz kreślić ciasne skręty na śnieżnych stokach wyobraźni. Zastanawiasz się jak bardzo ośmielisz się wychylić w nadchodzącym sezonie. Jeśli już w czerwcu będziesz wiedział gdzie w przyszłym sezonie pojedziesz na narty to znaczy, że wpadłeś na dobre. Witam w klubie karwingowców.

W pierwszym teście skupiającym się na nartach karwingowych, jaki ukazał się w Polsce, jest takie niepozorne zdjęcie. Niepozorne bo nie dość, że małe i prawdopodobnie robione zwykłym kieszonkowym aparatem to jeszcze nie przedstawia na pozór nic ciekawego (chyba trochę pojechałem po fotografie, mam nadzieję, że się nie obrazi). Żadnych extremalnych, pozycji, skoków, cudów na patyku, czy innych dziwów. Dziewczyna, która na co dzień jest pewnie stateczną kobietą, o prawdopodobnie dość średnich klasycznych umiejętnościach narciarskich wykonuje skręt karvingowy. Widać, że jest to jeden z jej pierwszych skrętów nową techniką ***(gdybym był ortodoksyjnym karwingowcem, tak jak za dużo niestety jest ortodoksyjnych deskarzy powiedziałbym "prawdziwy skręt"). Po czym można poznać, że pierwszy? Ano po tym, że przestrzeń po między jednym uchem a drugim ma szczelnie wypełnioną czymś co trudno od dawna było zobaczyć na spiętych twarzach klasyków skupionych na szlifowaniu swych perfekcyjnych sylwetek. Jest to mianowicie najszerszy na świecie uśmiech. Jej twarz promienieje radością kilkuletniej dziewczynki. Małego urwisa, który śmieje się w nos starej, złośliwej macochy - Grawitacji. Grawitacji, którą wreszcie udało jej się po tylu posiniaczonych latach nabić w butelkę. Grawitacji, która na klasycznych nartach za takie wychylenie czy próbę oparcia na górnej narcie biła ją strasznie po pupie i w ogóle potrafiła nieźle sponiewierać !!

Mam przy okazji taką propozycję. Wykorzystajmy to, iż upadki karwingowe są mniej groźne i mniej bolesne. Przewracajmy się jak najwięcej, myślę że to właśnie częsty kontakt ze śniegiem i wspólne narady pozwoliły deskarzom tak się wyluzować i czynić tak szybkie postępy w nauce. Widocznie nic tak nie oczyszcza ze sztywniactwa i nie uczy pokory jak kąpiel w świeżym śniegu. Z pozycji horyzontalnej świat i całe to jeżdżenie góra dół zaczyna wyglądać inaczej - bardziej na luzie. Pomagajcie dziewczynom. Im zwykle trudniej jest przezwyciężyć początkowe trudności a bez nich niestety będzie nudno i cała zabawa może zdryfować w kierunku jakiegoś elitarnego szpanerstwa.

Pomagajmy sobie

Jeśli jesteś początkującym karwingowcem podjedź do kogoś kto na stoku ma według ciebie jakiekolwiek pojęcie o karwingowych skrętach. Na pewno ci nie odmówi pomocy - nie jest co prawda deskarzem ale w końcu nie jest też narciarzem więc na pewno poświęci ci 30 sekund. Całe to kręte skręcanie da się wytłumaczyć w pół minuty (słownie trzydzieści sekund - tak to naprawdę jest aż takie proste !!!!). Samemu będziesz musiał dochodzić do tego kilka dni albo jeśli jesteś mniej uzdolnionym ruchowo osobnikiem tak jak na przykład ja nawet 2 lub 3 tygodnie. Zaoszczędzisz dużo czasu i być może niepotrzebnego zniechęcenia. **(Szukaj w księgarniach podręcznika, który chyba w końcu wydam). Tak więc jeśli narty karwingowe wypożyczyłeś tylko na jeden dzień czy kilka godzin i chcesz z nimi walczyć sam, możesz nawet nie zdążyć dojść o co w tym całym karwingu w ogóle chodzi. Zniechęcisz się i zarzucisz na zawsze. Niepowetowana strata uwierz mi.

Jeśli już trochę kręcisz i kręci cię to. Zawsze podjedź do kogoś kto dopiero zaczyna lub według ciebie robi coś co przeszkadza mu wykorzystać wszystkie możliwości karwingu. Jeśli się obrazi poradź mu żeby wrócił do klasyki. Na pewno jednak będzie ci wdzięczny i będzie nasz o jednego zakrręconego więcej. Przy okazji: nie zwracaj się do kogoś na karwingach na Pan/ Pani. Jeśli już zdecydował się wsiąść "na takie wynalazki" to bez względu na wiek na pewno ma młodą duszę i nie zasługuje na to, żeby mu wymyślać od Panów